Walka miłości
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Walka miłości |
Pochodzenie | Święci poeci. Pieśni mistycznej miłości |
Wydawca | Księgarnia Wł. Bełzy |
Data wyd. | 1877 |
Druk | I. Związkowa Drukarnia we Lwowie |
Miejsce wyd. | Lwów |
Tłumacz | Lucjan Siemieński |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Miłością gorę bez miary
W miłości wtrącony żary.
Mój oblubieniec młodzieńczy,
Mój rozkochany baranek,
Gdy mię pierścionkiem zaręczy,
I w ślubny ustroi wianek:
Ciężkie okowy mi wkłada,
Piersi przebija żelazem —
Choć w kęsy serce się pada
Kocham i gorę zarazem.
Serce spękało w kawałki,
Ciało upadło bez siły...
Miłością ciśnione strzałki
Całego mię zapaliły;
To mój kochanek tak strzela,
I straszy wojny obrazem;
Konam w rozkoszach wesela
Kochając gorę zarazem.
Umieram z samej słodkości,
Mojej nie dziwcie się śmierci,
Cisnął oszczepem miłości,
Na wskróś mi serce przewierci.
A na oszczepie wsadzone
Żelazo sto stóp mające,
Przebodło na drugą stronę
Serce miłością płonące.
Oszczep się skruszył w mej dłoni
Śmierć widzę na mnie zawziętą —
Chwytam tarcz — czy mię zasłoni?
Lecz i tę w sztuki pocięto!
Czem się od ciosów zastawię
Gdy tak naciera zuchwale?
W proch starty, upadam prawie —
Miłością cały się palę.
Potem miótł takie pociski
Że się już bronić przestałem,
A czując żem śmierci bliski
Na całe gardło krzyczałem:
„Zgwałciłeś prawa szrankowe!“
On na to, kuszę wojenną
Wymierzył prosto mi w głowę —
Miłością gorę płomienną.
Pociski z kuszy miotane,
Tysiąco-funtowe bryły,
Ołowiem pooblewane
Gradem się na mnie waliły
Tak gęstym, że nadaremnie
Chciałem liczyć strzał za strzałem,
Z których każdy trafiał we mnie —
Cały miłością gorzałem.
Nie chybił mnie ani razu,
Tak pociski celne były —
Padłem podobien do głazu
I powstać nie miałem siły.
Z pobitem, podartem ciałem
Niby leżący na marach,
Bez tchu na ziemi leżałem,
W miłości gorejąc żarach.
Umarły! lecz nie trup jeszcze,
Tylko zabity rozkoszą —
W tem przejdą ogniste dreszcze
Własne mię siły podnoszą.
Jużem tak silny, że mogę
Na przewodników skinienie,
Do nieba puścić się w drogę
Miłością wtrącon w płomienie.
Do zmysłów wróciwszy potem
Bój Chrystusowi wydaję,
W zbroi, z nastawionym grotem,
Najeżdżałem jego kraje....
Spotkanego jakem schwycił
Pótym tłoczył mym ciężarem,
Pókim zemsty nie nasycił,
Miłości palony żarem.
Syty tą zemstą i złością
Zgodę zawarłem z Nim wieczną —
Chrystus mię bowiem miłością
Zaraz ukochał serdeczną.
Jego miłością szczęśliwy,
Widzę w serca zachwyceniach
Wizerunek jego żywy —
W miłości gorę płomieniach.
Miłością gorę bez miary
W miłości wtrącony żary.