Czerwony Krąg/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Edgar Wallace
Tytuł Czerwony Krąg
Wydawca Instytut Wydawniczy „Renaissance”
Data wyd. 1928
Druk A. Dittmann, T. z o. p.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Franciszek Mirandola
Tytuł orygin. The Crimson Circle
Źródło Skany na Commons
Inne Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
26.
Flaszka chloroformu.

Talja pisała właśnie list, gdy weszła Milly Macroy, której nie oczekiwała wcale. Dziewczyna była blada, jak schorowana, mimo to jednak rozglądnęła się ciekawie po pięknym saloniku. Służąca odeszła już na noc do siebie.
— Ależ to pałac, moja droga! — wykrzyknęła, patrząc na Talję z niechętnym podziwem. — Wiesz pani lepiej co robić, niż biedny Flush.
— Jakże się powodzi eleganckiemu Flushowi? — spytała Talja chłodno.
Milly nasrożyła się.
— Moja pani! — wykrzyknęła. — Nie chcę, byś mówiła w ten sposób o Flushu. Jest tam, gdzie pani siedzieć powinnaś. Wszakże, byliście w spółce!
— Nie bądźże głupia, Miss Milly. Proszę zdjąć kapelusz i usiąść. Przypomina mi to dawne czasy.
Dziewczyna burknęła coś, ale przyjęła zaproszenie.
— Chciałabym pomówić o Flushu! — rzekła. — Słyszałam, że chcą weń wmówić zamordowanie Marla, a pani wiesz chyba, że tak nie było.
— Ja? Skądże mam to wiedzieć? — zdziwiła się Talja. — Dopiero w porannych dziennikach wyczytałam, że wogóle był tam Flush. Istotnie, podziwiam te, zawsze jak bułki świeże wiadomości prasy!
Milly nie przyszła w celu podziwiania prasy i skierowała rozmowę, co było do przewidzenia, na uwięzionego Flusha.
— Drummond! — rzekła po dawnemu. — Nie chcę się z panią kłócić!
— Cieszy mnie to! — odparła. — Niema zresztą żadnego powodu do kłótni.
— Tak? — spytała Milly z ironją. — Zresztą mniejsza. Chcę wiedzieć, co pani zamierzasz uczynić dla Flusha? Znasz pani ludzi z lepszych sfer i pracujesz u tego przeklętego Yale! — syknęła przez zęby. — To właśnie Yale naprowadził Parra na tę sprawę przy Marisburg-Place, gdyż ten safanduła nigdyby się nie domyślił. Czy przez cały czas pracowałaś pani razem z Yalem?
— Śmieszne rzeczy! — odparła Talja wzgardliwie. — Ja piszę dla Yala tylko listy i trzymam w porządku biuro. Nie pracuję wcale razem z nim, ani też nie znam t. zw. ludzi „lepszych sfer“. Cóżbym zresztą uczynić mogła dla Flusha?
— Mogłabyś pani opowiedzieć inspektorowi historyjkę, którą wymyśliłam. Oto, zakochany w pani, Flush, pod wpływem zazdrości, wszedł do Marla i nie mógł się już wydostać.
— A cóż się stanie ze czcią moją i dobrą opinją? — spytała chłodno. — Nie, Milly Macroy! Musisz sobie pani wymyśleć coś piękniejszego. Chociaż nie zachodzi wcale obawa oskarżenia Flusha o morderstwo. Wywnioskowałam to ze słów Derricka Yale.
Wstała i założywszy ręce na plecy, przeszła się po pokoju.
— Pozatem z jakiegoż powodu ma mnie interesować ten młody człowiek?
— Zaraz powiem! — rzekła szorstko Milly, biorąc się pod boki. — Oto podczas rozprawy Brabazona nic mi nie przeszkodzi zeznać, co wiem o sprawkach Miss Talji, podczas jej urzędowania w banku!
— Jakto? Czyż uwięziono Brabazona? — spytała spokojnie.
— Tak jest! — oświadczyła Milly z triumfem. — Złapał go stary Parr. Byłam właśnie na posterunku policji po pieniądze, złożone dla mnie przez Flusha i dowiedziałam się.
— Biedny, biedny Brab w więzieniu! — rzekła Talja powoli.
Milly patrzyła na nią z pod oka. Zawsze niechętna Talji, teraz nienawidziła jej wprost, bojąc się jednocześnie dziwnego chłodu oraz panowania nad sobą.
Nagle rzekła Talja:
— Uczynię co się da dla tego biednego Flusha! Nie ze strachu przed zeznaniem pani Macroy, gdyż ręczę, że w tej części rozprawy będziesz się czuła bardzo nieswojo, ale dlatego, że ten szubrawiec istotnie jest niewinny.
Milly przełknęła gorzką pigułkę, słysząc tę nazwę, daną kochankowi.
— Pomówię zaraz jutro z Yalem. Nie ręczę wprawdzie za skutek, ale skorzystam ze sposobności, gdy się nadarzy tylko.
— Dziękuję bardzo! — powiedziała Milly życzliwiej nieco, potem zaś, chodząc z Talją z pokoju do pokoju, podziwiała mieszkanie.
— A co tu jest?
— Kuchnia! — odparła Talja, nie zabierając się do otwierania. Dziewczyna spojrzała podejrzliwie.
— Czy ukrywasz tam pani przyjaciela? — spytała, biorąc za klamkę, zanim Talja mogła przeszkodzić.
Kuchnia była mała, pusta i oświetlona elektrycznie.
Talja uśmiechnęła się na widok rozczarowania Milly. Ale zaraz zmienił się jej wyraz, gdy Milly, podszedłszy do zlewu, podniosła w górę sporą flaszkę.
— Cóż to jest? — spytała, czytając etykietę.
Nie było potrzeby wyjmować korka. Przezroczysty płyn oznaczony był, jako mieszanina eteru i chloroformu.
— Cóż pani robiłaś z tem? — spytała Milly.
Talja osłupiała na moment, potem zaś rzekła, przeciągając wyrazy.
— Ilekroć wspomnę sobie biednego Flusha Barneta w więzieniu brixtońskiem, muszę coś powąchać dla orzeźwienia.
Milly stuknęła flaszką w stół.
— Taljo Drummond! Źle się to skończy, i pewnego dnia zbudzą panią pytaniem, co chcesz jeszcze powiedzieć przyjaciołom swoim.
— Ja zaś powiem, — odparła Talja uprzejmie — Pochowajcie mnie obok słynnego zbrodniarza Flusha Barneta!
Milly znalazła stosowną odpowiedź dopiero w Marylebone Road i zaraz uświadomiła sobie z niepokojem, że nie uzyskała od Talji właściwie żadnego przyrzeczenia.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Edgar Wallace i tłumacza: Franciszek Mirandola.