Czerwony Krąg/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Edgar Wallace
Tytuł Czerwony Krąg
Wydawca Instytut Wydawniczy „Renaissance”
Data wyd. 1928
Druk A. Dittmann, T. z o. p.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Franciszek Mirandola
Tytuł orygin. The Crimson Circle
Źródło Skany na Commons
Inne Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
10.
Wezwanie Czerwonego Kręgu.

Talja Drummond wróciła do swego umeblowanego pokoiku, gdzie mieszkała przed objęciem posady sekretarki Froyanta. Wieść o jej przygodzie musiała dotrzeć tu już, bowiem gruba gospodyni przyjęła ją nader chłodno. Gdyby nie to, że przez czas pobytu u Froyanta płaciła czynsz, nie wpuściłaby jej zapewne.
Pokoik był skromny, ale miły bardzo, toteż nie bacząc na kwaśną minę gospodyni, weszła, zamykając drzwi za sobą. Spędziła bardzo nieprzyjemny tydzień, i odzież jej wydzielała duszny odór więzienia hollowayskiego. Holloway miało jednę atoli zaletę, której brakło więzieniu przy Lexington Street l. 14. Były tam przepyszne instalacje do kąpieli i Talja wspomniała o tem, rozbierając się.
Miała głowę pełną różności, myślała o Froyancie, o Jacku i marszcząc czoło, starała się zapomnieć o tem. Przedewszystkiem Froyant. Nienawidziła go niemal, conajmniej zaś gardziła nim. Czas spędzony w jego domu był okresem przykrym wielce. Jadała razem ze służbą, wiedząc że skąpiec, którego czek opiewać mógł na kwotę siedmiocyfrową, liczy i waży każdy kęs, jaki wkłada w usta.
— Przynajmniej nie zalecał się! — rzekła do siebie.
Istotnie, trudno było przedstawić sobie Harveya Froyant w roli zalotnika. Nie zapomniała, jak to z notatnikiem w ręce kroczyła za nim przez komnaty wielkiego domu, podczas gdy on szukał dowodów niedbalstwa służby. Dotykał politurowanych półek bibljoteki, chcąc znaleźć bodaj ślad kurzu, podnosił brzegi dywanów, oglądał srebro co tydzień, a także obliczał zapasy śpiżarni.
Przed jedzeniem odmierzał wino, chcąc się przekonać, że go nie ubyło, liczył flaszki, a nawet korki. Pysznił się tem, że potrafi zauważyć zniknięcie jednego nawet kwiatu w ogrodzie, bowiem posyłał do miasta na targ kwiaty, jarzyny i brzoskwinie, dojrzewające na murach. Biada ogrodnikowi, któryby sobie przywłaszczył jedno choćby jabłko. Froyant posiadał instynkt, tak że niezawodnie trafiłby zawsze pod okradzione drzewo.
Wspominając to uśmiechała się wzgardliwie. Zmieniwszy suknię, wyszła, zamykając drzwi, a gospodyni wiodła za nią oczyma i kiwała znacząco głową.
— Lokatorka pani wróciła? — zagadnęła ją sąsiadka.
— Wróciła! — odparła gniewnie. — Ładna osoba! Poraz pierwszy mam u siebie złodziejkę i poraz ostatni! Wypowiem jej dziś jeszcze mieszkanie.
Nie wiedząc zgoła o tym wyroku pojechała Talja do miasta omnibusem, wysiadła przy Fleet Street i weszła do biura ogłoszeń wielkiego dziennika. Wziąwszy formularz skreśliła, po namyśle, te słowa:
— Sekretarka. Młoda dama, przybyła z kolonij, poszukuje miejsca sekretarki. Mieszkanie na miejscu pożądane. Skromna pensja. Stenografja. Maszyna.
Oddała ogłoszenie przy okienku i zapłaciła należytość.
Na kolację wróciła do domu. Gospodyni przyniosła posiłek na wytartej tacy.
— Miss Drummond! — ozwała się. — Mam pani coś powiedzieć.
— Prosto z mostu! — odrzekła swobodnie.
— Począwszy od przyszłego tygodnia potrzebny mi jest ten pokój.
Talja obróciła się zwolna.
— To znaczy, że mam się wynieść?
— Tak jest. Nie mogę dopuścić, by osoby w guście pani mieszkały w uczciwym domu. Bardzo się rozczarowałam, uważając panią za uczciwą, młodą damę!
— Czyń to pani nadal! — odparła chłodno. Jestem młoda i zachowuję się jak dama.
Ale gruba gospodyni nie miała zamiaru wyrzec się wystudjowanego przemówienia.
— Jesteś pani, zaprawdę, uczciwą damą i zaszczyt przynosisz całej kamienicy! — rzekła szyderczo. — Przesiedziałaś cały tydzień w kryminale. Nie myśl pani, że nie czytam gazet.
— Jestem pewna, że pani czyta gazety! Dość tego, Mrs. Boland. W przyszłym tygodniu wyprowadzę się.
— Chciałabym jeszcze coś powiedzieć...
— Proszę to powiedzieć w kurytarzu! — przerwała Talja, podchodząc do rozwścieklonej baby, gdy zaś cofnęła się bezwiednie za próg, zamknęła drzwi.
Gdy mrok zapadł, zaświeciła lampę naftową i zajęła się manikurowaniem paznokci. Naraz usłyszała ciężkie kroki gospodyni, która zapukawszy, przyniosła pocztę wieczorną.
— Ma pani list! — powiedziała.
Talja wzięła z jej rąk kopertę.
— Proszę zawiadomić przyjaciół o zmianie adresu! — zaczęła gospodyni, nie mogąc zaprzestać sporu.
— Nie zawiadomiłam jeszcze przyjaciół, że mieszkam w tak haniebnej spelunce! — odparła i zaraz zamknęła na klucz drzwi za cofającą się ponownie sekutnicą, która nie mogła znaleźć trafnej ryposty.
Uśmiechnęła się obejrzawszy przy lampie adres, pisany drukowanemi literami. Potem, obejrzawszy marki, otwarła kopertę. Wewnątrz była czworoboczna kartka z czerwono wymalowanym kręgiem, pośrodku którego widniał napis również drukowanemi literami.
— Potrzebujemy pani. Proszę jutro, wieczór o dziesiątej, wsiąść do auta, czekającego na rogu Stayne Square.
Położywszy kartkę na stole, zapatrzyła się w nią.
Czerwony Krąg potrzebował jej.
Spodziewała się tego wezwania, ale przyszło wcześniej, niż to przewidziała.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Edgar Wallace i tłumacza: Franciszek Mirandola.