Bronzowy księżyc... (Przerwa-Tetmajer, 1900)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Kazimierz Przerwa-Tetmajer
Tytuł Bronzowy księżyc...
Pochodzenie Poezye IV, cykl Qui amant
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1900
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom IV
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Bronzowy księżyc lśni wśród chmur powodzi —
Zda mi się, płynę w kruchej, wątłej łodzi
Przez wielkie morze w noc ciemną i niemą.
Fala szeleszcząc pod łódkę podchodzi
I znów się pod nią rozpościera niemo.
Wicher przeciągle w żaglu moim wieje —
Płynę przez morza szerokie rozchwieje.
Za mną, przedemną, nie widać wybrzeży,
Pustynia wody... Wiatr łódkę popycha,
Posłuszna idzie, zadumana, cicha;
Ster mój i wiosło nieruchome leży.
Za mną, przedemną: ciemność. Mgła z ołowiu
Wilgotna, ciężka, po wodnem pustkowiu
Błądzi i w smutne wije się obrazy,
Jakby nad tonią groźne i ponure
Leciały w mroku anioły zarazy
I strasznej śmierci. Płynę w mar tych chmurę —
Płynę, a one biorąc się za ręce
Straszliwe wiążą koło łodzi wieńce...
Płynę w dantejski jakiś krąg rzucony...
Z mgieł księżyc wydarł się krwawo czerwony
Z twarzą szatana, co przeklina... Płynę...

Tam, dokąd łódź ma po przestworzu zmierza,
Altana z bluszczu stoi u wybrzeża,
O skał oparta łagodną ruinę.
W altanie święta, jasna, marmurowa,
Ziemi i nieba Pani i Królowa,
Biała Madonna. U jej stopy płonie
Oliwna lampka o blasku różowym,
Złożone trzyma do modlitwy dłonie,
Róże jej wieńczą dyadem i skronie,
Bóstwo w uśmiechu świeci marmurowym.
W nogach od kolan wyżłobiona płyta
I wieńce kwiatów. Tam kogo doniesie
Łódka i lampa blaskiem go powita:
Serce mu z piersi w zachwyceniu rwie się!
I na kamienne rzucając się progi
Całuje święte marmurowe nogi,
A potem w kwiaty i we łzy je wieńczy.
Tam płynę. Wicher w żaglu moim jęczy —
Płynę — lecz lampki zobaczyć nie mogę...
Wiem tylko, że jest i wskazuje drogę;
Wiem, że Madonna tam jasna i cicha
Ludzkiemu szczęściu słodko się uśmiécha
I błogosławi anielstwem Swej twarzy
Łódź, co u stóp Jej na morzu się waży
I odpoczywa po długiej podróży.
Wiem to — a wkoło ciemność, bezkres wody,
Wilgotnych mgławic straszne korowody

I cisza grobu, straszniejsza od burzy.
Płynę — na piersi głowa mi się skłania,
Źrenice mi się zamykają zwolna...
Płynę — łódź moja w całun mgieł się słania,
Fala nią chwieje czarna i powolna
I szepce głucho o potwornej głębi,
Która się pod nią przewala i kłębi.
Wiatr w moim żaglu przeciągle zawodzi —
Zda mi się, płynę po śmierć w mojej łodzi...







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Kazimierz Przerwa-Tetmajer.