Przejdź do zawartości

Z ust ludu/I

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Karol Mátyás
Tytuł Z ust ludu
Wydawca Księgarnia K. Bartoszewicza
Data wyd. 1885
Druk Drukarnia A. Koziańskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


I.
WESELE.

Na weselu jes, jak bogatse wesele, choć kiej dwudziestu starostów ji kázdy ze zonom swoją. Jez ik tagze uośmiu, a jak bidniejse wesele, to ji sześci ji trzech. Jak nájbidniejse wesele, to choćby nie bóło druzbów, to musi być przynájmni dwoch starostów — zawdy musi być dwóch, bo uoni są śuadkami, ze jako bóło wesele. Jagby sie kiedy stadło rozesło, to uoni zaśuadcą, ze jako bóło wesele, bo ta ksiądz wszyćko mają zapisane w metryce. Starsá druscka má być jedna, jeden starsy druzba, ten sám, chtóry na weselu prosi, jeden starosta ji jedna starościna nástarsá.
Naprzód jidą uopowiedzi przez trzy niedziele. Jak drugą uopowiédź ksiądz wymuówi, to w trzeciem tyźniu prosą te druzby na wesele gości, starostów i druscki ji druzby. Jez ik dwoch, ale to takich wybirają na druzbów, co są krzyźwi, co sie nie uopiją. Jak nima drugiego druzby, to sám pán mody jidzie prosić. Naprzód idą do starostów, a jak mają córke abo syna zdatnego na druzbe, to sie prosi uo nie. Jak uojcowie mówią, ze nima kogo w domu uostawić, to se przynájmą kogo, a ci jidą na wesele. A potem idą porządkiem do wszystkich gości.
Jag idą prosić na wesele, dzie skázane mają, to mówią nápirwy:[1]
«Niek bedzie pokwálony!» a uoni mu uodpowiadają: «Na wieki»; potem dopiro mówią:
«Prosi pán uociec, pani matka, panna młodá s panem młodem «na to wesele,

«co sie ściele przez trzy niedziele,
«byście byli mowni, niewymowni,
«temu stádłu dopomogli,
«na przysłą środe do kościoła bozego przyuozdobić mogli,
«jako sám Pániezus przyuozdobiuł niebo gwiázdami, góry lassami,
«powietrze ptákami, wody rybami, ziemię kwiátami,
«aby my mogli przyuozdobić do kościoła bozego
«ji do stou Pietra śuentego cyli do aktu Sakramentu śuentego,
«bo ci modzi jidą do spowiedzi przed weselem,
«a s kościoła bozego do domu uojcoskiego,
«choć ubogiego, ale chędogiego.

«uUprásá pán uociec, pani matka, panna młodá s panem młodem na to wesele,

«co sie ściele przez trzy niedziele.
«Prosemy tyz waszeci na krótkie posiedzenie,
«na wdziencne pomówienie,
«na tę uoziminę,
«co sie sieje na zimę, —
«na to masło,
«co sie krowy przez lato dobrze na niego pasło, —
«na ten rosół,
«co sie kucharce po kuchni rosuł,
«na tego ciołka,
«co wisi uu kołka —
«na tego kura,
«co trzescaa pod niem góra —
«na te gęsi,
«co uuciekły kęsi —
«na te puáwie,
«co chodzą po stáwie —
«na te kacki,
«co mają dzioby jak placki —
«na te jagły,
«co jik panny rade jadły,
«na tego kwika,
«co uurywá tráwnika —
«na te gipce,
«co siedzą na śliwce —
«na te gołembie,
«co siedzą na dembie —
«na te liście, co sie składają cyście —
«na te korzenie,
«co sie ciągną ze ziemie —
«na te bászce,
«co kucharce po kuchni párzce —
«na te koła,

«cobyś panie nástarsy wyjezdzáł z zá stoła —
«na te postronki,
«co sie targay,
«jak my jechay
«z uOlsánki —
«na te krupy,
«co jik tłukły kruki —
«na tego chrąsca,
«co wychodzi z gąsca —
«prosi,
«nosi,
«má po sobie smugi,
«to wypłácá długi —
«na tę leliją,
«co ją druzecki przez całą noc wiją.

«uUprásá pán uociec, pani matka, panna młodá s panem młodem na jeden puharek wódki ji na drugi, na jedną beckę piwa ji na drugom.
«uUprásá pán uociec, pani matka, panna młodá s panem młodem náprzód uo pana staroste, uo panio starościne,

«uo panią druzecke,
«pani mody na uusuguwecke
«cyh na kolasecke;
«uo tego druzbika,
«zeby jecháł do kościoa na kóniku.

«Przeprásámy, bo my sie nie uucyli we skole,
«jino uu pana uojca w stodole,
«kiepskiego my mieli prefesora,
«załówáł na nás básiora;
«nie chodzilimy do skołe,
«bo nám ksiązki zjádły mole,
«w lecie nám schodziuło na chodzie[2]
«a w zimie na lodzie.

«A wiency wám nie powiemy,
«jaś sie lepi naucemy.

Jak przydą do tego domu, to sie mają skłonić, wziąś pierzyne abo bele co złapią, posłać ją ji na ty pierzynie posadzić tego samego, kogo mają prosić i dopiro mówić te prosacke[3], a jak jik wielu, to posadzić rzendem i mówić te prosacke.
Jak uoni to mówią, to tamci nic nie mówią, tylko sie casem uuśmichają. Jak skońcą te prosacke, to zaśpiwają uobidwa:

Nie kázała nám pani matka bawić,
Na kuonika siádać, siodełka poprawić.

Jak się skuońcy te prosacke, to sie troche postoji, pomówi z niemi. Wtórzy mają wódke abo co, to jik pocęstują, potem sie zabirają i jidą do drugiego domu a jak uodchodzą, to mówią: «Panu Bogu wás zuostawiemy ji z wami sie rostajemy, bądźcie zdrowi.» A uoni mówią: «Panie Boże prowác!» A jak mają co wypić, to jik zatrzymują ji mówią: «Jesce uostańcie panowie, wypijcie jesce po kielisku.»
Jak wszyćkie uopowiedzi wyjdą w niedziele, to dadzą skrzypkowi zádatek, jeden złoty, coby gráł na uobigráwce ji na weselu, ksiendzu pięć ryńskik śrybła za to, co jeno ślub dá. To nájmni, bo dają po uosiem ji po dziesięć, jak wto bogatsy. Nájbidniejsy musi dać nájmni pięć złotych, bo ksiondz jinacy powi: Kiej nimás piniendzy, sie nie zeń! A jak ksiondz w kapie ślub daje, to sie daje papirka wiency. Potem sie płaci uorgániście piędziesiont centów za to, co zagrá, kościelnemu dwadzieścia centów za uusługe za to, co świce zaśuyci.
Jak w niedziele skrzypków zgodzą, to zaráz w poniedziaek abo we środe jes wesele, jak wto chce. Chto jes bidny, to jes wesele na jeden dzień; jak wto bogatsy, to ji na trzy dni. Jak jes wesele we środe, to jes uobigráwka we wtorek wiecór. Jak jes wesele na trzy dni tak we wtorek, to uobigráwka w poniedziaek wiecór. To jidzie dwóch druzbów ji muzykanty ji śpiwają za uoknem ji grają w kázdem domu dzie mają jiś na wesele. Náwiency śpiwają:

Słonecko zasło, miesiącek schodzi,
jako panu starosieńkowi na dobránoc zagrać sie godzi.

Tak samo śpiwają ji drusckom, to wszyćko jedno. Którzy kcą, to jik puscają, dają jim[4] wódki, chleba z masłem, kołáce choć kiej pieką, to jim dają. Potem táńcą dzie przestrono, dzie ciásno to nie. Jak táńcą, to śpiwają przeróźne śpiwki, jakie chto uumié. A do basów płacą po dziesięć centów, po uosiem, po pięć, chtóry bogatsy to wiency, chtory bidniejsy, to mniéj. Tak chodzą uod jednego domu do drugiego, do tyk, co są proseni. Nieráz to jim zyńdzie całá noc; jak noc maa, to sie pośpiesają, zeby dzień nie nadesed, bo w dzień musą sie uubrać i do kościoa jiś, a w nocy to tam sie mogą bele jako uubrać. Ale to náwiency wesel w jesieni, to ta noc długá, to jim ta zydzie zwykle do pónocy. Petem idą tam, dzie má być wesele i tam nocują, bo nieráz muzykanty są i z dziesionte wsi, to dziezby ta do domu sły. Jak rano wstaną, to sie wszyscy uubirają ji zakładają wesele. A potem do tyk dwoch przychodzą jinsi druzbowie, sześci abo uośmi i razem siendą ze skrzypkami i śniádają. Po śniádaniu to sie wszyscy rozydą, jacy zuostanie starsy druzba ze skrzypkami w domu. A dopiro ci druzbowie, co sie rozydą, sprowadzą wszyćkich na to wesele, starostów, starościne i druscki, uod pirsego do uostatniego. Jak przyprowadzą do domu, to zagrają kázdemu i zaśpiwają:

«Miesiącek zased, słonecko schodzi,
jako panu starosieńkowi i pani starościnie

(a jezeli jes druseka, to sie mówi: i pani druzecce)

na dobry dzień zagrać się godzi.»

Jak sprowadzą wszystkik, to śniádają ji w te śniádanie uodbywá sie «rękowiny». Pán mody siedzi z jedne strony a pani modá z drugie strony, prosto jedno uod drugiego. Koło panie mody jes starsá druscka, a z drugie strony starsá starościna; przy panu modem siedzi z jedny strony starsy starosta, a z drugie reśta weselnyk. Dopiro wtedy jak pojedzą, to sie «rękują». Starsy starosta bierze chlyb i kukiełke i chustecke biáłą na ty kukiełce kładzie ji bierze rence pani młode i pana młodego, związe chustecką na ty kukiełce, a wszyscy są cicho. Starsy druzba sie uodzywá: „Prose uo uuśmierzenie, cicho mao, aby sie komu w łeb nie dostało, abo mnie sámemu. Pytám sie po pirsy ráz, cy przystajecie, cy nie przystajecie na te leliją, co ją druzecki przez całą noc wiją?“ A wszyscy sie uodezwią: „Przystajemy“. I tak sie jik pytá az do trzeciego razu. A uoni za kázdem razem uodpowiadają: „Przystajemy.“ Dopiro wtedy starsy starosta jik rękuje, przezegná i zapytá sie pana modego: „S cego se ty modzieńce te, co przed sobom widzis, pojmujes, cy z majontku, cy z ładności, cy z boskie wole?“ A uon odpowiadá: „Z boskie wole.“ A znou sie uone pyta: «S cego se go ty pobirás, cy z uurody, cy z bogastwa, cy z wole boze?“ A uona znou uodpowiadá, ze z wole boze. Dopiro jim powiadá, ze „jagbyście mieli źle zyć w małzeństwie, to lepi uuwáźcie se przes całom rzysom wesela, to sie mogemy wszyscy roześ i podziękówać panu uojcu ji pani matce, zakiel jesce ksiądz nie związe wám rąk, nie dá ślubu.» Potemu sie pytá uonego: Cy ty más dobrą, nieprzymusoną wole te (jak ji na jimie Maryjanna) Maryjanne pojąć za małzonke?“ A uon odpowiadá: „Kcę.» Teraz znowu uon sie pytá pani mode: «Maryjanno, cy ty kces mieć tego Jana abo Wojciecha, — jak mu ta na jimie jes — za małzonka?» A uona odpowiadà: „Kcę.“ A teráz mówi starosta: „Bo to nie na rok ani nie na dwa, ale na całe zycie.“ Wtedy przezegná nápirwy uon, dopiro przychodzą rodzice pana modego i pani mode i przezegnają, pobogosławią jik. Dopiro wtedy zaśpiwá starsy starosta:

Darmo moja, darmo,
Zaprzągnę cie w jarzmo,

Juś cie nie wyprzęze,
Jaze w grobie lęze.

Dopiro wtedy jem rosłozy rence. Starsy druzba krzycy: „Pán mody za panio modą a skrzypek za kukiełke!“ Zaráz wtedy skrzypek skocy ji bierze te kukiełke, co na ni rękówali. A skrzypki zagrają wtedy „wiwat“. Wtedy wybirá starsy starosta ji starsá starościna składke lá pana modego ji pani mode. Starsy starosta wybirá uod starostów i druzbów a starsá starościna uod starościn i uod druscek. Dają po ryjńskiemu śrybła, dwadzieścia centów, dziesięć, wiela wto má. Potem siádają na fury ji jadą do kościoa, co jim ksiądz daje ślub. My jademy do Sonca na furach do kościoa. Jak na bogatem we selu, to druzbowie jadą na koniak piknie uubranyk, bukiety mają za kapelusami, chorup na kuonia a siekirke w gászci. A jak bidniejse wesele to wszyscy jadą na furak. Na pirsem wozie pani modá ji starsá druscka i starsy druzba. Na drugiem wozie siedzi pán mody ji starsy starosta ji druzbów ze dwok i druscki dwie ji starościny ze dwie, jedna starsá a druga taká weselnà. A na trzeciem wozie co kto jes na weselu, a na uostatni furze jadą skrzypki. Jak jes blisko do kościoa, to jidą parami. Jak jadą do kościoa, na ten przykłád my do Sonca, to druzbowie śpiwają ji szczylają s piscolitów. A bele gdzie na gościeńcu robią jem ślabanta, takie warty, ji musą się uokupić. Weźmie bele co, powrozy abo zerdzi abo ji ze słomy powrósła i zakładają na dróge. Ci sie musą uokupić, piniendzy jim nie dają, nájcęści dostają za to wódki ji kołáca na przekąske. Potem ik puscą ji spokojnie jadą do ślubu. Po ślubie jadą do karcmy ji tam táńcą, jedzą ji piją. Pirsy starsy starosta bierze pani modom do táńca ji táńcuje, do jedne gászci rózge a do drugie panio modom.
Jak wytáńcy starsy starosta, to dopiro modsi starostowie táńcą. Jak wytáńcą starostowie, to uoddają druzbie starsemu. Stars druzba wytáńcy, uoddá wszyćkim modsym druzbom po kolei. A kázdy, co z panio modom táńcy, musi kazać poł garca piwa i pół kwárty wódki i wszyscy piją. Jak druzbowie wytáńcą, zawołają uojca pani mode. uOjciec pani mode potáńcy, uoddá ją swéj zonie ji dopiro matka tańcuje ze swojom córkom i dopiro matka uoddá panu modemu na samem uostatku i ten wytáńcy z niom pare razy. A potem przynosą z domu kołáce i przekąsają. Jak se pojedzą, to znowu śpiwają ji hulają w karcmie. Koo jedynáste godziny przychodzą wszyscy z karcmy, cae wesele, do domu pani mode na uobiád i uobiadują wszyscy. Wszyscy weselni jedzą, tylko starsy starosta nic nie jé ani srzypki nie jedzą, bo grają a uon wybirá piniądze do kwárty abo na talirz. Przed kázdem starostom spiwá:

Starosta sie nie uubozy,
Cwancygera w basy wozy,
Basista sie nie zbogaci,
Bo má zone, troje dzieci.

Przed kázdem druzbom abo drusckom grá ji śpiwá:

Słonecko zasło, miesiącek schodzi,
panu druzbikowi (albo druzecce) na dobrá noc zagrać sie godzi.

Jak pojedzą, to wtedy táńcują a po táńcówaniu wszyscy sie rozydą, kázdy do swojego domu. Na rano, jak jes na dwa dni wesele, druzbowie zganiają wszyćko na nowo. Rano wszyscy sie schodzą na to wesele a kázdy starosta przynosi pół garca abo garniec wódki abo wina ji gęś abo kacke, uo wiela kogo stać, a druscka daje kwárte wódki ji kure. Kto przydzie, to kázdemu dają co zjeś, boby na tyla garnusków nie wystarcyło. Jaz dopiro uo godzinie trzeci popołdniu jes śniádanie. Podcás śniádania śpiwają, táńcą i bawią sie.
Po śniádaniu robią „cepiny“, cepią panio modom. Táńcuje z niom nástarsy starosta a starsy druzba sie przebierze za kupca i starsy starosta tagze, zbabrani wąglami, wąsy, faworyty, broda z wągli, sabla z dranki, na gowie cápki bryćkie, powrósłami pookręcane, a starsy druzba má na plecach worek s trzupkami i uuderzá tem workiem i gádá, ze má piniondze a te piniondze dzwonią. To tak piknie patrzy, jak te łochy weselne ciśnie a uubierze sie po drábsku, tak jak to jidą na jarmak a przewiesą torbe. Potem starsy druzba kupuje uod starsego starosty panio modom i mówi po cygańsku, ale náwiency po rusku lá śmiechu, lá dokazowiska. Naprzód táńcuje s pani modom starosta a druzba przychodzi, przypatrujeśśie, a uon tak hulá z niom, miejsce takie przestrone sie jem zrobi. Jak táńcy, to uon mu mówi: „Predaj mi to bydlontko (abo to statko)“.
A starosta mówi: „Spredam, wiela date?“
uOn mu gádá: „Dwa cet“ — a uon kce „try cet.“ Jak sie godzą, to druzba próbuje táńcyć s panio modom a ta kulá z niem, a ze starostom dobrze táńcy. Dopiro uon mu ją uoddá, ze źle táńcy, że kulá, a potemu weźmie ją starosta ji tańcy z niom a podsepnie ji: „Jak cie weźmie drugi ráz, to nie kuláj, dobrze táńcuj!“ A potem dobrze táńcuje i kupi jom. Jak sie zgodzą za „try cet,“ to se jesce wymówi starosta „litkup“, to jes wódka, wtórom pán uociec przyniesie na zgode, a uoni piją, a te trzupki rachują na ziemi za nię. A uone, to jes pani modom wezmą starościne do uosobliwe izby i rospletą ją ji uuszczygą ji nozycami warkoc i zacepią ją w chustke, jak baby mają na wsi. Jak ją cepią, to śpiwają ji, naleją wina do skopca, „zeby pani modá bóła mlycná,“ zeby duzo mlyka dawała i cestują sie i jedzą syr krajany ji wątrobe ji gęsine, to wszyćko skrajane na drobno ji na przetaku nosą i dają kázdemu jeś.
Śpiwają nájwiency:

Jak ci bedą pani modą cepić,
Bedą miały staściny co jeś, co pić.
Jak ci bedzie pani modá w cepcu,
Przynieso nám gorzáłecki w skopcu.

uOna siedzi zacepiona na stołku a wszyscy do nie przychodzą ji dają ji na podołek piniądze, wiele kto moze. A starsy druzba piec rombie siekirkom, rog u pieca rombie tak, jaze uognia daje. Nie ustanie potyl pieca rombać, jaz mu nie przyniesą kwárte wódki, cay koác. Jak mu dá, to uon ustanie piec rombać, podziękuje ji zwołá wszyćkich uobcych, krakowiáków, co to do wesela nie patrzą i dá jim ten koác i te wódke. Potem mają uobiád a po uobiedzie wesele sie zákóńca. Podcás uobiadu znowu táńcą i śpiwają cedź jakie śpiwki, ale to ta zwykle roschodzą sie do domu, bo to kázdy jes doś umęcony ji uutłucony.





  1. Wacław z Oleska podaje w swym pieśni zbiorze podobną „prosackę“ z Sandeckiego, jednak nieco odmienną i znacznie krótszą. Dla porównania przytaczam ją w całości:

    Prosi pan ojciec i pani matka,

    pan młody i panna młoda,
    oto na tę wódkę,
    co się pije z kubka,
    i na tego ciołka,
    co wisi u kołka,
    i na te jazębie,
    co siadają na gzędzie,
    i na te kozenie,
    co się ciągną ze ziemie,
    i na te liście,
    co się składają cyście,
    i na te krupy,
    co się rozwalają z kupy,
    i na te gipce
    co bywają na śliwce,
    i na te flaki,
    co to som najlepse przysmaki,
    i na te koła,
    co się tocom do kościoła.

    (Por. Wacław z Oleska: Pieśni polskie i ruskie ludu galic. Lwów 1833. str. 44—45. Nr. 144).

  2. zam. chłodzie.
  3. Proszak, prosak, w Sandomiérskiém drużba, który zaprasza na gody lub wzywa weselników o podarki dla młoduchy. Gdy panna młoda zaprasza na wesele, mówią, że poszła „na proszaki;“ (Gregorowicz).“ P. Z. Gloger: Nazwy weselne, wyrażenia i przedmioty używane przy godowych obrzędach ludu na przestrzeni byłej Rzplitej (Zbiór wiadomości do antropologii krajowej, Tom I. Kraków 1877).
  4. W gwarze tut.: jem.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Karol Mátyás.