Południe. Pod słoneczne, ciężarne upały
Toczą się ołowiane fale starej rzeki;
Z zenitu, oślepiając, spadł straszny dzień spieki
I żar nieubłagany nakrył Egipt cały.
Wielkie sfinksy, co nigdy nie przymkły powieki
Wgłębiają łona w piasek, od słońca spłowiały,
I patrzą tajemniczo na kamienne strzały
Wyrzucone szczytami w strop niebios daleki.
Czarno plamiąc tło nieba, latają w pobliżu
Samotne stada stępówsępów i krążą bez końca;
Żar niezmierny usypia zwierzęta i ludzi.
Grunt skrzy się. A nubijczyk jakgdyby ze spiżu,
Nieruchomy, milczący stoi w blasku słońca,
Pije ciepło — a dziwna radość w nim się budzi.