Przejdź do zawartości

W lesie (Ejsmond)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Julian Ejsmond
Tytuł W lesie
Pochodzenie Patrząc na moich synków
Wydawca nakładem Janiny Ejsmond
Data wyd. 1931
Druk Piotr Pyz i S-ka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

W LESIE.


Kłania się cały bór najsłodszej mojej dziecinie...
„Dzieńdobry“, gwiżdże kos w zielonej radosnej gęstwinie.
z szyszeczką w łapkach przebiegła wiewiórka,
ale się zlękła i w las dała nurka.

Usłyszał dzidziowy głos zajączek co siedział w norze.
Chciałby przywitać się... Usiedzieć już dłużej nie może.
Próżno mu jego Tatuś wykłada:
„Rodzina Dzidzia zajączki jada“.

Za ręce trzymając się stoją drzewa w zielonych ubrankach.
Figlują roje pszczół na pachnących wkrąg macierzankach.
Ale im mama na to pozwala,
bo żadna z nich miodem sukienki nie wala...

Z krzykiem kwiczoły się rwą z czerwonej polany borówek.
Ogromny czarny żuk przyszedł z wizytą do mrówek,
Siadł motyl złocisty na liściu paproci,
pije grzecznie rosę i wcale nie psoci...

Młodziutki rudziutki lis grymasi i nie chce kaszki.
Tak jak Rodzice chce jeść przez Tatusia zabite ptaszki.
Mamusia liskowi paluszkiem grozi:
„Ej ty łobuzie, — bo powiem Bozi...“


Grzeczny jest cały las... Zwierz żaden, ptak żaden nie psoci.
A gdy co chce — pyta mamy a nawet cioci.
Tylko Jeżynki się psocić uparły
i nowe dzidziowe pończoszki podarły.

W państwie motyli i ziół jest wieczna radość i święto.
Grzeczny jest cały las — i buzię ma uśmiechniętą.
Tylko jagódki niegrzeczne były
i nową dzidziową sukienkę splamiły...




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Julian Ejsmond.