Przejdź do zawartości

Tysiąc dziwów prawdziwych/Wojskowi i wojskowość

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Julian Tuwim
Tytuł Tysiąc dziwów prawdziwych
Wydawca Towarzystwo wydawnicze "Rój"
Data wyd. 1925
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


WOJSKOWI I WOJSKOWOŚĆ.

Wojna w czasach dzisiejszych jest olbrzymią organizacją techniczną przedewszystkiem. Ukryte jej powody często są natury ekonomicznej: jest rzeczą charakterystyczną, że bogata i ruchliwa pod względem handlowym Anglja epoki wiktorjańskiej prowadziła dwadzieścia z górą wojen. Dzisiaj wojna nie jest już zmaganiem się jednostek. Dawniej natomiast bardzo zważano na dobór ludzi — wojowników. Elita armji rzymskiej — oddział Pretorjanów cezara — składała się z mężczyzn conajmniej 172 cm. wzrostu. Najwyższymi żołnierzami w Europie byli w czasach nowożytnych werbowani po wszystkich krajach, niekiedy przemocą lub podstępem zwabiani, — gwardziści króla pruskiego. Wszystkim wiadome jest też zamiłowanie Augusta II, króla Polski i Saksonji, do olbrzymów. Nie mogliby oni jednak żadną miarą rywalizować z gwardją przyboczną króla plemienia afrykańskiego Ruanda, imieniem Msinga, która składała się wyłącznie z wojowników o pokaźnym wzroście dwóch metrów. Mężczyźni bowiem tego wzrostu wśród ras białych należą do rzadkości. Jest rzeczą ciekawą, że przedstawiciele rasy romańskiej pod względem wielkości ustępują naogół germanom. Tak np. kirasjerzy przyboczni króla włoskiego musieli być rekrutowani prawie wyłącznie z pośród półgermańskiej ludności Friaul‘u.
Jakżeż maleńkie wobec dzisiejszych masowych armij wydają się nam armje starożytne! Potęga, jaką rozporządzał Aleksander Wielki, podbijając Azję, nie przewyższała nigdy 40.000. Wojska, z któremi Wielki Fryderyk zdobył Śląsk, nie były większe od dzisiejszej jednej dywizji piechoty. Jest bardzo rzadkiem natomiast wydarzeniem w czasach nowożytnych fakt taki, jak zajęcie miasta Pretorji — w r. 1877 podczas anektowania Transvaalu przez Anglików — przez oddział, złożony raptem z 25 ludzi.
Ileż życia ludzkiego kosztowały dawne wojny, które wsławiły imiona wielkich dowódców! Prusy w roku śmierci Fryderyka II posiadały armję, na którą składało się z górą 3 proc. wszystkich jej mieszkańców. A jakież sumy pochłaniały wojny! Fryderyk, który, jak nikt, potrafił koszty prowadzenia wojny przerzucić na przeciwnika, za samą jednak wojnę siedmioletnią zapłacił 153.880.205 talarów, sumę, jak na owe czasy, olbrzymią. Gdy Stany Zjednoczone uporczywie tępiły dzikich Indjan na Florydzie — twierdzono, iż każdy zabity przeciwnik kosztuje państwo 10.000 dolarów. Nawet wojna wygrana kosztuje fortunę. Tak np. podczas wojny niemiecko-francuskiej w roku 1870/71 ludność Niemiec ofiarowała dobrowolnie 56 miljonów marek złota, ale też wzamian za to ściągnięto kontrybucji — 5 miljardów franków.
Zwycięstwo zawarte jest w nogach, — powiedział ktoś. Wielki wódz tatarów, Tamerlan, który spustoszył pół znanego podówczas świata, zawdzięcza niepojęte swe zwycięstwa szybkości, z jaką poruszały się jego hordy. Tak np. przebył on w ciągu 5 miesięcy w okolicach, całkowicie pozbawionych dróg, — 2000 km. Przywódcy urządzają się niekiedy wygodniej, chociaż wielcy wodzowie, jak Napoleon, zawsze dzielą trud swych żołnierzy. Pewien angielski generał natomiast swój bagaż osobisty umieścić kazał na 300 wielbłądach, które ciągnęły za armją.
I kraje cierpią bardzo pod ciężarem wojny. Pewien generał w wojnie trzydziestoletniej, Adam v. Pfuel, spalić kazał 800 wsi czeskich. Wszyscy mamy w pamięci barbarzyńskie puszczenie z dymem Kalisza. W wojnie republiki Peru przeciw reszcie państw Południowej Ameryki wszyscy mężczyźni od lat 16 do 65 powołani byli pod broń. Pozostały wreszcie same kobiety — w koszulach ledwo — i te ciągnęły armaty. Powstanie t. zw. Taiping w Chinach pozbawiło życia ponoć koło 20 miljonów ludzi. Ale do niedawna jeszcze mała stosunkowo ilość ludzi ginęła przez samą broń. Do roku 1866 liczba żołnierzy, zmarłych od zaraz, większa była od tych, których zabił wróg. Walka bronią ręczną należy do przeszłości. Dzięki temu np. na jakie 400 wystrzałów karabinowych liczy się przeciętnie ledwo jednego ranionego. Przed wielką wojną — w wojnie rosyjsko-japońskiej: na sto rannych umierało przeciętnie trzech. Ale bywają na wojnie rzeczy gorsze jeszcze od śmierci. Podczas powstania w kolonji niemieckiej, t. zw. „Południowo-Zachodniej Afryce“, 5 proc. wojsk kolonjalnych dostało pomieszania zmysłów. Do tego niewątpliwie przyczynić się musiał klimat, zgubny dla europejczyków.
Chociaż przeznaczenie siły zbrojnej tak bardzo poważne jest i szczytne, często przez wielkich panów i monarchów — zwłaszcza w. XVIII — uważana była ona za zabawkę, mającą na celu zaspokoić ich kaprysy. Do rosyjskiego pułku gwardji litewskiej przyjmowani byli dawniej np. tylko ospowaci, a car Paweł I, znany ze swych dziwactw, w pułku swego imienia tolerował wyłącznie żołnierzy o nosie zadartym — gdyż mógł się nim poszczycić. Natomiast samowolny i despotyczny Mikołaj I wpadł raz na pomysł zaopatrzenia całej swej kawalerji w spodnie, wyrabiane ze skóry wydry, co spowodowało doszczętne niemal wytępienie tego zwierzęcia. Jak wiele wogóle osobliwości znaleźć można w umundurowaniu dawnych zwłaszcza armij! Tak np. jedynie generałowie w wojsku pruskiem mieli „przywilej“ noszenia czarnych spodni. Do r. 1840 w armji angielskiej wzbronione było noszenie wąsów, — potem ni z tego, ni z owego, zostały one wprowadzone. Może nie każdemu wiadomo, że rosyjskim rekrutom nie wolno było nosić binokli, a tylko okulary. Ostatni Kurfirst hesseński, imieniem Wilhelm, nakazał urzędnikom swym i oficerom tak wygolić wąsy i baki, by, razem wzięte utworzyły literę: W.
W państwach o nieustalonych stosunkach wewnętrznych także wojsko składa się z najrozmaitszych czynników. W armji Stanów Zjednoczonych, w wojnie Stanów Północnych przeciwko Południowym, t. zw. secesyjnej, a prowadzonej w celu zniesienia niewolnictwa — istniał pułk „kabaretowy“, złożony ze śpiewaków teatrzyków, kompanja fryzjerów i kompanja, złożona ze starych kawalerów. Bardziej jeszcze operetkowe stosunki panują niejednokrotnie w południowo-amerykańskich i afrykańskich państwach. Kawalerja paragwajska w Assuncion zupełnie przypominała pruskich dragonów z tą maleńką różnicą, że brakło jej koni. Jeszcze zabawniejszy jest oddział „kawalerzystów“ w Monrowji, stolicy republiki murzyńskiej Liberji. Jest to bowiem państwo, na którego całej przestrzeni niema ani jednego — konia. Ale nie powinniśmy się uśmiechać z politowaniem. Toż nie tak dawno jeszcze podczas manewrów angielskiej armji terytorjalnej konie do artylerji pożyczano — z wyprzęganych omnibusów.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Julian Tuwim.