Dnie bumerangiem ciśnięte wrócą grotami przypomnień:
mizdrzyły się dziewki przepyszne,
wełniane owce szły z gór —
— co ciebie gnało przez wszystko, — rozważ, wyrachuj przytomnie,
co ciebie gnało przez pieśń — las śpiewny — śpiew drzewny — bór —
O akwarele poranków, tłuste oleje południ, senne pastele wieczorów i nocy głębokich węgle! Ostrą źródlaną rozkosz czerpały wiadra ze studni — to ciebie gnało, to, przez furkot, chorągwie i wstęgi.
To ciebie gna dziś przez czułość:
(— płyną ładowne okręty
pełne gromniczych madonn o skórze z dotyku i wosku,
pannom pełnym słodyczy, tkliwym i uśmiechniętym
pachną twarze z pierwiosnków i rude nasturcje włosów).
To ciebie gna przez patos: (— Stygną cokoły zwycięstw. Dłoń ci wybucha w pion. Sztandar wybucha nad dłoń. Pioruny biją w rdzeń jabłek. Z grzmotem przewala się życie. I zachwyt odurza jak zapach. Czeremcha dudni o skroń).
W niemej arktycznej przeszłości z mapami wspomnień się włóczysz —
o wiadra nienasycone,
cynowe wiadra bez dna!
Ostrą źródlaną rozkosz czerpiesz ze wszystkich kluczy.
Rozważam, rachuję i wiem:
— to jedno,
to ciebie gna.