Testament złotnika

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
>>> Dane tekstu >>>
Autor Klemens Junosza
Tytuł Testament złotnika
Pochodzenie „Gazeta Kielecka“, 1885, nr 102
Redaktor Stanisław Sienicki
Wydawca Stanisław Sienicki
Data wyd. 1885
Druk Drukarnia St. Święckiego
Miejsce wyd. Kielce
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


Testament Złotnika.
przez
Klemensa Junoszę.





Ktoś powiedział, że klientela jubilera składa się wyłącznie z ludzi bogatych.
To fałsz.
Prowadząc interes od lat trzydziestu pięciu, nie mogę się pochwalić, żeby kiedykolwiek w owym czasie przestąpił próg mego magazynu chrześcijanin, mający w kieszeni własnych pięć rubli.
Tego zdarzenia nie miałem — a jednak, ileż to złota, srebra, brylantów, turkusów, szmaragdów i pereł przeszło przez moje ręce!!
Judko Srulowiczu! drogi synu i jedyny mój spadkobierco! skoro oczy moje przestaną oglądać dzień, skoro leżącemu już w ziemi postawią kamień z rzeźbionym jeleniem, wedle pokolenia naszego, posłuchaj mej rady i nie pchaj się na pryncypalne ulice, pomiędzy porządne sklepy.
Oni tam ledwie dyszą, a ty oddychasz tu pełną piersią. Co oni robią, ty tego nie rób, a co ty masz robić, oni nie potrafią.
Nie upędzaj się za ukształceniem fachowem. Nic ci z tego nie przyjdzie, że zrobisz bransoletę wspaniałą lub filigranowy fermoar. Taki, co tych rzeczy potrzebuje nie przyjdzie po nie do ciebie. Cała twoja mądrość fachowa niech ogranicza się na tem, abyś umiał topić złoto, rozróżniać drogie kamienie od szkieł czeskich, oraz oprawiać brylanty i perły w mocne, srebrne kolczyki, tak chętnie nabywane i noszone przez twe piękne siostrzyce w Mojżeszu...
Ten mały zapas uzdolnienia wystarczy ci na całe życie, ten przekażesz synowi twojemu, a syn wnukowi, a wnuk prawnukowi aż do szóstego pokolenia twego, które urodzi się w pałacu, i nie będzie potrzebowało dmuchać przez rurkę mosiężną w czerwony płomyk łojówki.
Tak albowiem stoi w odwiecznej księdze przeznaczeń, żeby sześć pokoleń wydmuchiwało wielkość siódmego, siódme pokolenie zaś dmuchać będzie w nos światu o wielkości swojej, i spożywać soczyste winogrona z ziemi Chanaan.
Judko Srulowiczu, pierworodny synu mój! jedyny spadkobierco! jeżeli ojcowskie słowo nie zachęca cię, abyś miał kształcić rękę twą, zato niech wykształcone będą oczy twoje, niech rozum twój będzie zimny i ostry jako nóż, a ucho twoje delikatne.
Poznaj zawczasu tajemnice twego zawodu, abyś nie przyniósł wstydu popiołom ojca twego, i wydmuchiwał wielkość siódmego pokolenia...
Nie patrz na bogatych klientów, bo ci nie dla ciebie. Patrz na biednych.
Pamiętaj na słowa mędrca, który powiada: Nędza istnieje dla tego, aby wytwarzała bogactwo,“ pamiętaj co powiedział uczony jeden cadyk: Bieda jest jak baran, który daje się strzydz przez sześć dni w tygodniu, oprócz dnia sabatu.“
Nie zapominaj też o trzeciem orzeczeniu mędrca, który napisał: Na gołem polu rośnie zboże, a goli ludzie nie są tak bezwzględnie goli, żeby z nich nie można było korzystać.“
Pamiętaj synu mój, że pierścień jest okrągły; uderzony jednak młotkiem traci formę, a rzucony na chwilę w tygiel staje się bryłką złota.
Żadna elegantka ze świata nie potrafi tak prędko zmienić własnej powierzchowności. Pierścionkowi częstokroć więcej zależy na zmianie swego kształtu niż elegantce, bo za elegantką nikt nie goni, a za pierścionkiem gonią niekiedy policyjni agenci.
Bądź dla bliźnich uczynnym, poratuj każdego w potrzebie, jeżeli w ręce twoje złoży przedmiot mający wartość.
Po pewnym nawet czasie możesz zwrócić klientowi ów przedmiot za wynagrodzeniem, a jeżeli kto powie żeś lichwiarz, pluń mu w oczy.
Bo jakiż ty jesteś lichwiarz? Kto to powiedział? Ty jesteś uczony rzemieślnik, masz swój warsztat i sklep, płacisz patent — co ci kto zrobi?
Z tej strony serce twoje nigdy niepokoju nie dozna, a dusza twoja nie zatrwoży się widokiem groźnej osoby...
Co do ciebie mieć może za interes osoba groźna?
Synu mój pierworodny! nie chciej się zapatrywać na tych eleganckich jubilerów, którzy mają w sklepach kosztowne szyby... albowiem ty, wraz z całą rodziną nie zjesz tyle funtów mięsa, ile oni weksli podpiszą na tydzień...
A wiesz ty co jest weksel? — czytaj księgi uczonych.
Tam stoi, że weksel jest to nóż papierowy, który dużo trefnego mięsa na tym świecie oprawił...
Nie podpisuj ty nigdy weksli, mój synu, bo ja ciebie nie na mięso chowałem...
Nie ubiegaj się za szybami jasnemi, bo złoto jest złotem nawet w ciemności, a szkło marne bez światła może uchodzić za kamień.
Tamci jeżdżą za granicę po towar. Nie jeździj ty! Na co tobie za granicę? na co masz ty opłacać paszport i kolej? na co masz ponosić koszta wyżywienia się w drodze.
Jak ty nie będziesz szukał towaru, sam towar ciebie poszuka.
Niech oczy twoje nie płaczą, jeżeli nie miałeś targu do południa.
Nic nie rób, usiądź tylko na krześle, myśl o marynacie z Lewiatana i drap się delikatnie w brodę.
Resztę Pan Bóg da...
Skrzypną drzwiczki sklepu twojego, i wejdzie kobieta ubrana czarno...
Uważaj na nią dobrze, raz tylko rzuć okiem, ale odrazu otaksuj co warta jej suknia i trzewiki. Czem mniej tem lepiej. Otwórz także konchy uszów twoich i słuchaj, czy ona mocno dyszy, czy spokojnie oddycha...
Jak mocno dyszy, to jej pilno, a wtedy tobie niech się wcale nie spieszy — jak mówi powoli i spokojnie — możesz jej przysunąć krzesło.
Jeżeli ma oczy czerwone, zyskujesz na tem 13%, jeśli się śmieje, a w tym śmiechu jest żółć 9% — jak jest całkiem spokojna — to nie wiele warto...
Pamiętaj synu, że wszyscy wielcy bogacze i złotnicy mało mówią... ty nie bądź gadatliwym jak niewiasta, ale zamknij usta jak ten mąż, przez którego zęby wielkie słowo wyleźć nie mogło.
Zamiast powiedzieć pusty wyraz, przystojniej jest kiwnąć głową; pamiętaj bowiem, że gęba jest to klatka, w której zamknięto ptaki kosztowne. Nie wypuszczaj tych ptaków nadaremno, bo mogą zdradzić myśli twoje...
Weź od kobiety pierścionek, zważ go w dłoni i oceń. Jeżeli dyszy i ma czerwone oczy daj 25% wartości, jeśli się gorzko śmieje 30%, jeśli jest spokojna, postąp do 34%.
Dalej się nie puszczaj.
I oto już przyszedł do ciebie towar sam.
Zapisuję ci, drogi synu, pakę starych kuryjerów, nie dla tego, żebyś miał ćwiczyć umysł twój w nowościach politycznych, które już dawno przestały być nowemi — ale dlatego, aby ozdabiały one twój sklep. Teraz zważ dobrze słowa moje na szali delikatnego rozumu twego.
Jeżeli ujrzysz w progach przybytku twojego, człowieka, któremu ręce drżą i oczy niespokojnie latają, to oglądaj bardzo uważnie przedmioty, które ci tenże do sprzedania przynosi.
Następnie zaś zacznij bardzo pilnie przeglądać stare kuryjery.
Zyskujesz na tem 70%.
Uważaj dalej, że podczas, kiedy czytasz kuryjery klient twój zaczyna się kręcić jak wąż, któremu nastąpiono na ogon.
Robi mu się okropnie pilno, chce odebrać kosztowności i przyjść później.
Ty wtenczas otwieraj usta, a z ust twych ma wyjść takie słowo, że nie ma czego się spieszyć, że najlepiej załatwić interes wesoło, przy śniadaniu, na które przyjdzie pewien twój zaufany przyjaciel: stójkowy. Na tym ostatnim wyrazie zyskujesz jeszcze 12%. Wiedz o tem, że zapisane jest w pewnej księdze, że interes z człowiekiem o oczach latających, przynosi 82%.
Płać mu 18 za sto, i wypychaj za drzwi izby twojej... Poczem, żeby oczy twoje niepotrzebowały latać, uczynisz wyłupienie wszystkim perłom, brylantom, szafirom, i tym podobnym kamieniom, złoto włożysz w tygiel, i znowu możesz spokojnie usiąść i myśleć o marynacie z Lewiatana i drapać się delikatnie w brodę. Tak to czynili zazwyczaj wszyscy przodkowie twoi w liniji męzkiej, w chwilach uroczystego nastroju ducha.
Różne są drogi, któremi przychodzić będzie do ciebie towar — ale czyż tylko przychodzić?
Będzie on przybiegał, wpadał nagle, skradał się powoli, będzie przyjeżdżał dorożką i omnibusem — ale to nie ma kłopotać głowy twojej.
Co obchodzi cię droga, którą towar chodzi, byle przyszedł do rąk twoich — a już uczynił to, co do niego należy.
Judko Srulowiczu! Delikatne, jedyne i pierworodne dziecko moje. Zważ co znaczą słowa ojca twojego, który, w chwili gdy pisze, przeżył już ośmdziesiąt i siedm lat, i położył kamień węgielny pod gmach wielkości siódmego pokolenia i słuchaj:
Ten który pływa po morzu w wielkim korabiu o płóciennych skrzydłach, powinien znać morze i wiatry, ten który idzie kupczyć na targowicy, powinien znać towar wszelki, ty synu mój, któremu dano jest handlować kosztownościami, znaj wartość metalu i — ludzi.
Mędrzec powiada, że dla bystrego oka, każdy człowiek jest szklany — pamiętaj-że o tem, że ze szklanemi masz mieć do czynienia, i patrzaj pilnie co jest w nich, czy miód słodki, który napełni usta twoje smakiem, czy kwas sprowadzający boleści w trzewiach. Jeden uczony mówi, że bystre oko podobne jest koniowi, na którym daleko zajechać można.
Miejże oko bystre, a droga twoja skróconą będzie... Jeżeli przestąpi próg twój młodzieniaszek gołowąsy, a będzie się bardzo rumienił, poznaj, że to jest niewinność która poraz pierwszy winną się staje. Stoi w piśmie, że każdy początek trudny jest stworzeniu wszemu, a jeden biegły w księgach powiada: że na to jest głupota, aby przynosiła procent rozumowi.
Myśl o tem w wolnych chwilach...
Patrz w twarz gołowąsego młodzieniaszka, jako patrzy żółw skorupiasty na jaja, z których słońce ma wygrzać jego potomstwo, a im pilniej i przenikliwiej wpatrywać się będziesz w oblicze dzieciaka, tem łatwiej dostrzeżesz, że zacznie ono mienić się. I będzie barwa jego, jako barwa bladego koralu, i będzie barwa jego jak barwa rubinu.
Wówczas szepnij mu, że znałeś jego babkę, która była bardzo godna osoba.
Wówczas oblicze młodzieniaszka stanie się takiej barwy, jaką jest barwa krwi świeżo zarżniętej jałowicy.
Na tej barwie zyskujesz 72%.
Gdy będzie odchodził poleć mu swoje usługi, bo można przypuszczać, że to ci się przyda.
Pamiętaj na słowa mędrca, który myśląc siedmdziesiąt siedm tygodni nad tem „co następuje po pierwszym razie?“ wyłysiał, ale doszedł, że po pierwszym razie następuje drugi raz, a po drugim trzeci, i że życie ludzkie składa się z samych razów, których liczba nie będzie porachowana na ziemi dla wielkości swojej...
Myśl również o tem, że noc równa się dniowi w prawach swoich.
Niech cię nie wprowadza na błędne rozumowanie to, że w dzień grzeje słońce, a w nocy pierzyna, bo niepotrzebne tobie ani słońce samo, ani pierzyna, jako worek nasypany piórami ptaków — tylko potrzebne ci ciepło. Więc szanuj noc, tak jak szanujesz dzień, a szanując noc, zawieś u drzwi twoich mosiądzowy dzwonek... Głupi jest ten, który o zachodzie słońca zamyka drzwi sklepu swego na rygle żelazne, a sam idzie spać do odległego domostwa.
Gdzie skarb twój, tam łoże twoje, a na to człowiekowi dane są pantofle i rozum, aby gdy inny człowiek zastuka w nocy do drzwi jego, obuł nogi swoje i wstał a otworzył...
Interes, to nie głupia kolej, co się pilnuje godzin. Interes nie zna się ani na liczbach zegaru, ani na piasku klepsydry. On idzie kiedy chce i przychodzi kiedy chce.
Głupi śpi twardo i rygluje drzwi mocno, mądry ma być podobny sowie, ptakowi nocnemu.
Dlatego, niech sen twój będzie snem ptaka na gałęzi. Usłyszysz nieraz w nocy, mocny, hałaśliwy turkot doróżki, która nagle stanie przed drzwiami twego przybytku.
Z doróżki wyskoczy człowiek któremu pilno, i zacznie targać mosiądzowy dzwonek u drzwi twoich.
Daj baczenie, czy pudło doróżki próżne, czy też w niem siedzi niewiasta.
Jeżeli siedzi, to przynosi ci 10%.
Kłamstwem plami usta swoje, który twierdzi, że interes nocny jest krzywy.
Rozum ludzki omylny jest w tym razie, bo noga człowiecza w dzień tylko omija błoto i kamienie ostre, a w nocy zmierza prosto do celu.
Bądź litościwym dla człowieka, który dla celów wysokich, nie ma dość głębokiej kieszeni, bądź litościwym dla tego, któryby chciał się bawić do dnia białego, a nie ma czemby zapłacił winiarza.
Weźmij od niego złoty zegarek z łańcuchem, i daj mu 25% wartości, i życz mu zabawy przyjemnej. Albowiem w nocy lekka złośliwość przystojną jest ustom, czyni ulgę wątrobie i wypędza humory z żółci, o czem szeroko powiada mąż w nauce lekarskiej ćwiczony.
Słuchaj synu, jak prędko odjeżdża człowiek, któremu uczyniłeś dobrze... jak warczą koła niby psy szczekające, jak raźno idą konie...
Ulżyłeś im dwie uncyje ciężaru...
Leżąc pod pierzyną, patrzaj w sufit i myśl jako dobry uczynek ma plenność soczewicy. Jako z niego wyrastają inne dobre uczynki, niby liście z drzewa wysokiego.
Tyś uczynił dobrze temu człowiekowi, ten człowiek kupi kolacyję niewieście, i uczyni jej dobrze; naleje dorożkarza spirytusem z wodą i uczyni mu dobrze; zje dobrą kolacyję i uczyni sobie dobrze — zapłaci rachunek i uczyni kupcowi dobrze, a kupiec kupi świeży towar, i uczyni wielu ludziom dobrze.
Zaiste, synu, myszy i szczury żyjące w ciemności nie mnożą się tak szybko jak dobre uczynki. Jedna przyczyna wytwarza tysiące skutków — a dla czegóż? Dlatego, żeś ty wstał w nocy, i przywdział pantofle.
Ileż dobrodziejstw przyniosły światu dwa stare pantofle twoje?...
Czyli widziałeś kiedy, synu, człowieka, który idzie z karabinem?
Czy widziałeś kiedy zająca, który ucieka? Pewnieś widział.
Synu mój, połowa świata, to ludzie z karabinami, druga połowa to zające...
Połowa świata psuje głowę nad tem, aby stworzyć prawo, druga połowa depcze, aby wydeptać ścieżki dla obejścia prawa.
Tak się dzieje od czasu, w którym pierwszy kot zjadł pierwsze trzy łuty gęsiego smalcu, i pierwsza żydówka obiła go za to pierwszą miotłą.
Odtąd, żydówka z miotłą jest prawem, a kot obywatelem, który potrzebuje żyć.
Na co temu kotowi koniecznie włazić pod miotłę, kiedy uderzenie miotły boli kota?
Czy kot na to żyje, żeby go bolało?
Nie, kot jest raczej na to stworzony, ażeby jadł, i grzał sobie brzuch na słońcu. A miotła? Miotła może sobie stać w kącie i bić głupiego kota, który pod nią grzbiet swój podstawi.
Judko Srulowiczu, pierworodne dziecko moje i jedyny spadkobierco! Kiedy leżysz pod pierzyną, kiedy siedzisz na stołku, kiedy spożywasz rzodkiew z chlebem, myśl o tem, żebyś nie był jak ten głupi kot, który dostał miotłą...
Dlatego ci to piszę, że będą przychodzili do ciebie z zegarkami, z srebrnemi łyżkami i z rozmaitemi kosztownościami, będą przychodzili, i będą chcieli pożyczyć pieniędzy na zastaw.
Ty synu, nie bądź głupim kotem, nie pożyczaj pieniędzy na zastaw, bo miotła grozi takim interesom, bo prawo uwidziało sobie coś do tego. Zwyczajnie, jak prawo...
Czy zastanawiałeś się kiedy drogie dziecię, na co Pan Bóg stworzył: prawą i lewą, a człowieka umieścił w pośrodku?
Wszakże mógł równie stworzyć tylko jedną stronę i człowieka umieścić na wierzchu lub pod spodem? Oto widzisz: lewa strona daną jest nam na to, abyśmy tamtędy chodzili, jeżeli na prawo nie można, i dla tego nie dawaj na zastawy.
Nikt ci jednak nie zabroni kupić rzecz mającą wartość za twoje własne pieniądze, a zarazem nikt nie zabroni temu, od którego rzecz nabyłeś, kupić ją po pewnym czasie od ciebie za swoje własne pieniądze. Za to nie masz żadnej odpowiedzialności, wolno tobie kupić, wolno i jemu kupić; a wolno komu trzeciemu dowiedzieć się, że są słabości, na które nie ma lekarstwa.
Słuchaj drogi synu słów ojca twojego, i chodź po tych ścieżkach, które on dla cię własnemi piętami wydeptał.
Zastanawiaj się często nad zagadkami mądremi, aby umysł twój wyćwiczonym stał się w myśleniu. Zastanawiaj się dlaczego są gwiazdy na niebie a pierniki na ziemi, i coby się stało gdyby było odwrotnie.
To ćwiczy umysł, mój synu, i wiem, że zgadłeś. Pierniki poszłyby w górę, a gwiazdy spadłyby w takim razie, spadłyby tak dalece, iż za grosz mógłbyś dostać pud najpiękniejszej z nich.
Czyniąc tak jako ci radzę, będziesz budował gmach wielkości pokoleń, a dmąc od czasu do czasu dmuchawką w czerwony płomyk łojówki, wydmuchasz pałac, w którym siódme pokolenie twoje dmuchać będzie w nos całemu światu.

KONIEC.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Klemens Szaniawski.