Przejdź do zawartości

Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Trzy nasze działające osoby doszły razem do rogu ulicy de Ponts.
— No i już w domu pani jesteś. Ulica de Ponts przerzyna ulice św. Ludwika — rzekł, zatrzymując się Galoubet.
— Cóż teraz, lepiej z nóżkami?
— Tak, odrobinkę, powietrze mnie orzeźwiło, za pięć minut już będę w domu. Dziękuję wam, koledzy, do widzenia do jutra.
— Do jutra — powtórzyli obaj.
Aime Joubert weszła na ulicę de Ponts — zataczając się po chodniku.
Sylwan Cornu i Glouhet skręcili na lewo i poszli wybrzeżem Orleańskiem, o dwadzieścia kroków Galoubet przystanął.

XIX.

— Idź, stara wiedźmo spać — mruknął, zwracając się w stronę ulicy, gdzie znikła mniemana, tandeciarka. — Wypijemy za twe zdrowie.
Z triumfem pokazał portmonetkę, którą, gdy otworzył przy świetle latarni gazowej błysnęło złoto.
— Oporządziłeś ją? — spytał Sylwan Cornu.
— Tak, stary. Nie trzeba pieniędzy zostawiać pijaczkom. One im na złe wychodzą.
— Ile też jest?
— Pięć żółtych i trochę drobnych.
— Schowaj to wszystko do kieszeni, a portmonetkę rzucaj do wody.
Galoubet usłuchał tej rady i portmonetkę pustą rzucił do rzeki.
— Nie ma potrzeby chyba jutro nosić jej gałgany — rzekł — szkoda, żeśmy jej powiedzieli, że tu mieszkamy.
— Głupiś! Jutro stara już o niczem pamiętać nie będzie. Tak się zalała, że do drzwi nie trafi.
Tymczasem Aime Joubert na rogu ulicy św. Ludwika i Miedzianej schowała się we wgłębieniu przed bramą jednej z kamienic i wzrokiem śledziła łotrów.
— Okradłeś mnie łotrze — pomyślała agentka, która poczuwszy poprzednio rękę Galoubeta w swej kieszeni, wcale go nie powstrzymała — gdyby nie to, możebym się jutro nad tobą ulitowała, ale teraz będzie inaczej.
Sylwan Cornu i jego nieodłączny kolega wciąż szli dalej.
Nagle zatrzymali się przed starym, niepozornym domem.
Galoubet wyjął klucz z kieszeni, otworzył furtkę w bramie i obaj znikli w ciemnem wejściu.
Zatrzaśnięcie drzwi dało znać pani Rosier, że złodzieje dostali się już do swego legowiska.
Skradając się wzdłuż ścian kamienic, doszła do tego domu przyjrzała mu się uważnie.