Przejdź do zawartości

Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

GNIEWOSZ.   Druga im narasta.
ZBIGNIEW.   Któż to?
GNIEWOSZ.   Ziemowit.
ZBIGNIEW.   Przekleństwo im obu!
GNIEWOSZ.   Innego, panie, nie znajdziem sposobu.
ZBIGNIEW.   Piast milczy, a ten w borach stoi zbrojny.
I niech kto powie, jakiej on tam wojny,
Jakich on stamtąd nieprzyjaciół czeka?
GNIEWOSZ.   Panie, Ziemowit trzyma się zdaleka,
Pokąd żyw Popiel. Potem — prośmy bogów,
By on w nas swoich nie obaczył wrogów.
ZBIGNIEW.   Na co? Dlaczego?
GNIEWOSZ.   O, te z Niemcem zmowy
Wszystko zepsuły. Ledwiem próg Piastowy
Przeszedł, już na mnie: „Zdrajca!“ zawołali.
JAKSA.   Pójdzie to, byleśmy w zgodzie dotrwali.
WYŻYMIR.   Otóż to słowo! Róbmy zatem działy.
ZBIGNIEW.   A, w sam czas.
WYŻYMIR.   Dla mnie przypadnie kraj cały
Od Gopła; dla was drugi brzeg jeziora.
ZBIGNIEW.   Tak, tak, do działów dziś najlepsza pora.
Popiel nie zwalczon, przeciwko nam kmiecie,
Wojewodowie wstają — a wy chcecie
Dzielić się? Dobrze, ja wezwę Popiela,
On nas najlepiej krajem poobdziela.
WYŻYMIR.   Dziś miecz Popiela zmusza nas do zgody.
JAKSA   (do Zbigniewa).
Ja z wami trzymam. Miejmy w ręku grody.
A dział się zrobi i zgodny i trwały.
(Słychać rogi.)
ZBIGNIEW.   Słyszycie? To jest odpowiedź na działy. (Odchodzą)