Przejdź do zawartości

Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

POPIEL.   Przeklęty! „jeśli?“ — Wyście mi wykradli
Z serca to „jeśli“. — A jeśli ich miniesz,
Lub od mojego miecza nie zaginiesz,
To się uczynisz księciem z wojewody.
Dla wiernych moich wielkie mam nagrody,
Ale odstępcom topór zmiecie głowy.
KRASKA.   Królu!
POPIEL.   Milcz!
(Wchodzi Sługa królowej).
POPIEL   (do sługi). Z czem ty spieszysz od królowej?
Czegoś ty blady? Oczy twe latają,
Jak płotki w wodzie... Czy tam zmartwychwstają
Trupy? Czy ja cię przerażam?
SŁUGA   (drżąc). Królowa —
POPIEL.   Mówże raz, trupie! — Prędzej by mi sowa
Wyjękła wróżbę nieszczęścia. — Zabita?
SŁUGA.   Nie, ale w trwodze, i was, królu, pyta,
Czy zwyciężacie?
POPIEL.   Okropne pytanie!
Jej jednej tylko serca na to stanie,
Pytać tak. Powiedz, że jutro pokruszę
W proch moich wrogów! Idź!
(Sługa stoi).
POPIEL   (do sługi). Czy moją duszę
Królowa tobie obaczyć kazała,
Że patrzysz we mnie? Nie patrz, maro biała,
Tam, bo oślepniesz, jak od błyskawicy!
Ty masz wieść —
SŁUGA.   Królu, w wiślańskiej dzielnicy
Rycerze sobie księcia obwołali.
POPIEL.   Rycerze księcia?... Niech cię piorun spali
Za tę wieść!... Ziemio — nie drżyj tak podemną,
Dziś tylko zawrzyj — dziś — tę przepaść ciemną,
Otwierającą się przed stopy memi —