Przejdź do zawartości

Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Czyż to nie jedno, że komuś łeb w ćwierci
Zrąbiesz, czy dasz mu kilka kropel jadu?
POPIEL.   Więc truć i stać się czarniejszym od gadu?
O żono, bogi rycerski bój lubią;
Przebaczą szabli krew, lecz zdrajcę zgubią.
ADELA.   Truć! — Zważ na kmieci, na hardych rycerzy,
W boju to wszystko z nimi się sprzymierzy;
Ty padniesz, a choć zwyciężysz, cóż z tego?
Policzysz jeno szczerby miecza twego
I weźmiesz na się sławę, płaszcz dziurawy
Głupców. A zresztą nie zawsze dla sławy
Miecz twój mordował.
POPIEL.   Lecz ci, co skonali,
To od rycerskiej lub królewskiej stali.
ADELA.   Miecz lub trucizna, co pod ręką stoi.
POPIEL.   Ależ mnie przeklną i najkrwawsi moi.
ADELA.   O, nie! Świat gubi małego zbrodniarza,
Potężna zbrodnia ludzi tak przeraża,
Że na sam rozgłos uklękają w skrusze.
POPIEL.   Ha! niechże spojrzą w Popielową duszę,
I kamienieją!
ADELA.   Wszystkie Lecha działy
W twej ręce!
POPIEL.   W mojej!
ADELA.   Widzisz, jużeś śmiały.
Takim cię kocham. Wpaść na miecze nagie
Twój rycerz, nawet twój kmieć ma odwagę,
Ale truć —
POPIEL.   Ha! truć tak chytrze swych gości?
Tej mi odwagi piekło pozazdrości.
Gdybyż już byli!...

(Wchodzi sługa Adeli.)

POPIEL   (do sługi.) Z czem ty? Co tak może
Wzrok twój rozpalać?