Przejdź do zawartości

Strona:Wincenty Pol - Pieśni Janusza.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
107

Wiemy, żeś się zawsze padał[1],
Chciałeś bunt wysysać, —
Bóg ci szczęsną chwilę nadał,
Możesz wszystkich spisać.       80

Wyłaź, ustrój się w ordery,
Wszak-to ci się godzi?
Chodź do Pana, sługo szczery,
Chodź, on cię nagrodzi.“       84

Szpiegów pierzchła gdzieś hałastra[2]:
Powstańcy nie bawią,
Wiodą duchem policmajstra
I przed Wodzem stawią.       88

„Policmajstrze! słyszysz, wraże?“
— Słyszę, Panie! słyszę! —
„To pisz w księgę, co ja każę!“
Policmajster pisze:       92

W dzień świętego Saturnina[3],
Z Warszawy, wieczorem,
Wypędzono Moskwicina
Z całym jego dworem.       96

Gdy to zaszło, Naród cały
W Koronie się wzburzył:
Sejm zwołano dla uchwały,
A Sejm[4] praw swych użył.       100

Dał ludowi oręż rdzawy,
Wezwał polskie kraje;

    ciemiężyciele naszego narodu i całej ludzkości w pstrą liberję się obłóczą. (Obj. poety).

  1. w. 77 żeś się padał, żeś był plackiem przed rządem carskim.
  2. w. 85 hałastra, zbieranina.
  3. w. 93 Św. Saturnina obchodzi Kościół 29 Listopada.
  4. w. 100 Sejm polski w Warszawie wolnej ogłosił detronizację Mikołaja I.