Przejdź do zawartości

Strona:Wacław Sieroszewski - Polowanie na reny.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




Bursztynowy świt już rozedniał nad zatoką okrągłą i cichą, jak jezioro. Ale gwiazdy w niebiosach jeszcze nie pobladły; na południu płonął wspaniały Orjon; na północy Wielka Niedźwiedzica ogonem prawie nurzała się w morzu; Wenus, różowa od blasku dalekiego słońca, gorzała, jak rubin, nad blednącym widnokręgiem.
Opuściliśmy tłumnie wielki żelazny parowiec, który był właściwie wielką kuchnią do gotowania wielorybów, i przewiezieni małą łodzią parową, wsiedliśmy na statek myśliwski, norweskiej roboty, 96 stóp zaledwie długi