Przejdź do zawartości

Strona:Wacław Filochowski - Czarci młyn.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

twa atmosfera i zbutwiałe obyczaje dworu wrażenia na mnie nie robią. Jeżeli swym podwładnym poleciłem nazywać mnie ekscelencją, jeżeli służbę ubrałem w liberję, to tylko w celu zachowania odpowiedniego prestige nazewnątrz.

Poseł (podpis)


∗             ∗

...I sam przyrządziłem. Wczoraj, na balu u księżnej, połknął Delmar zatruty cukierek o godz. 1-ej w nocy. Chilijczyk ręczył, że jad zabija dopiero w kilka godzin po zażyciu. Dziś rano, otrzymawszy wiadomość o śmierci Delmara, jeździłem z Ramolem po parku, a później pod oknami księżnej. Widziałem, jak ta biedna kobieta ze zdumieniem Ramolowi się przyglądała. Podobieństwo jego do Delmara musiało wstrząsnąć zbolałą duszą, ale już jestem pewny, że noworoczny raport wyślę z własnego pałacu poselstwa.
Beata ma czarujący uśmiech. Tak uśmiechać się umie tylko wszechwładny Grzech. Państwo może sobie powinszować wspaniałego nabytku. Już dziś w dzienniku redaktora X. nie było ani jednego przycinka pod adresem naszego rządu, oprócz feljetoniku, w którym mnie nazwano „blaszanym pajacem z tekturową głową“, a Waszą Ekscelencję „białą, rasowo zimną cielęciną w sosie z czerwonego pieprzu“.
Nie wspomniał mi Pan Minister, czy jedwab ma być na damską nocną, czy też dzienną bieliznę.
Poseł (podpis)