Przejdź do zawartości

Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 67 —

wiem w mojej wsi potrzebują organisty, pójdę na organistę....
I tu stary żołnierz skrzywił się, jak gdyby najkwaśniejszą rozgryzł cytrynę, co było u niego znakiem najgłębszego rozrzewnienia....
Fogelwander zaśmiał się z całego gardła.
— Organistą chcesz być! a to mnie pewnie biskupem zrobią — zawołał — a umiesz że ty grać na organach?
— Nie umiem, to się nauczę — odparł z obrażoną dumą Porwisz. — Regulament niemiecki trudniejszy niż organy, a dało się jakoś rady....
— Ale czyś to oszalał Porwisz! Mówisz o honorze, a któż cię obraził?
— Mości rotmistrzu, albo to nie despekt dla starego żołnierza, kiedy chorągiew rusza, a jego w kuchni zostawiają, jak z respektem pokornym mówiąc stepkę lub felczera! Kiedy już taka hańba spadła na Porwisza, Ze go, mości rotmistrzu, na mizerny detaszament wziąć nie chcą do Brodów — to stary Porwisz będzie organistą!