Przejdź do zawartości

Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/345

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 341 —

jest kula, na ogień jest ogień, ot u mnie także są krucice....
I w tej chwili błysnęła w ręku watażki lufa pistoletu.
— Ja wiem, kiedy przyjść i po co przyjść — mówił dalej Trokim — już mnie Lachy żywcem nie wezmą; mądry już ja na to.... Z wami tu nie ma nikogo; drzwi od sieni zaparłem od środka. Wy tu jeden, a nas dwóch!
— Jakto! — zawołał oficer — więc ty nasadziłeś się na mnie, zbójco, i przywiodłeś sobie drugiego opryszka!
Watażka znowu się uśmiechnął.
— At, jasny panie, źle wy mnie zrozumieli! Nas tu jest dwóch, ja i Bimbasza! Ot ten Bimbasza, sobaczka moja; gdzież to człowiek? on lepszy niż człowiek! To brat mój i druch; ot Bimbasza ten, co go widzicie.
I mówiąc to poruszył nogą psa, który, jakby rozumiejąc, że o nim mowa, patrzył na swego pana wesołem okiem i do nóg mu się tulił....
Niepodobna było wyobrazić sobie brzydszego, bardziej oszpeconego zwierzęcia, jak ten pies hajdamacki. Kudła-