Przejdź do zawartości

Strona:Władysław Łoziński - Skarb Watażki.djvu/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 241 —

Tak minął cały tydzień... Zwłoka ta niespodziewana była prawdziwą męką dla naszego bohatera. Niecierpliwe, gorączkowe jego usposobienie, które nie umiało czekać, rozdraźniało go coraz bardziej, a myśl o Fanaryotce, którą może Szachin uwiózł z sobą w dalekie strony, a może przedał któremu z pogranicznych baszów, przywodziła go niemal do rozpaczy.
N areszcie odezwały się dalekie strzały.... Furwachty królewskie, spędzone przez następujących konfederatów, poczęły umykać ku Lwowu.... Pikieta za pikietą wracała z przysiołków, a każda niosła zapowiedź blizkiego napadu. Konfederaci stanęli pod murami Lwowa.
Zastęp ich był kilkakroć większy niż załoga lwowska. Dwie większe partye konfederatów pod dowództwem starosty żużelnickiego Pułaskiego i starosty wartelskiego Dzierzbickiego, połączyły się przed fortecą... Stanęli główną siłą naprzeciw bramy krakowskiej, u stóp wzgórzy, i wygięli się ztamtąd półkolem pod klasztor Karmelicki aż do klasztoru Bernardyńskiego....