Przejdź do zawartości

Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Meksyk.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sztabu fikcyjne rozkazy, opisywałem fantastyczny przebieg bitwy, wzorując się na opisach dawnych wojen i znajdowałem zawsze sposób wykazania analogji pomiędzy odniesionem przez nas zwycięstwem i którąkolwiek z bitew, stoczonych zamłodu przez Bonapartego. Nie było obawy, aby ktośkolwiek, oburzony tak bezczelnem kłamstwem, zaprotestował. Przeciwnie, do uszu moich dochodziły tylko pochwały:
— Ach! ten Maltrana! co to za głęboka wiedza i znajomość dziejów wojennych!
Do pochwał podobnego rodzaju dołączonem było zarazem prawo szerokiego korzystania z cudzej własności. Niewiele jednak, z tego mi przyszło, miałem bowiem za towarzyszy ludzi bardzo sprytnych, którzy, jako krajowcy, potrafili zawsze przyjść wcześniej odemnie, gdziekolwiek coś było do wzięcia.
Kiedy zwycięstwo nasze było już ustalone i wodzowie powstania zasiadali w fotelach ministerstw i innych urzędów publicznych, powodzenie moje zaczynało się również ustalać. Pisałem dla dzienników nowego rządu artykuły programowe, pełne najordynarniejszych napaści na zwyciężonych nieprzyjaciół i wspaniałych obietnic wszelkich szczęśliwości, jakie teraz na kraj z łaski zwycięsców zlać się miały. Mój Boże! jakie bajeczne sumy zarabiałem w tym czasie! tak to niedawno było, a jednak wydaje mi się, że wieki całe odtąd minęły.
Miałem gorących współzawodników... Prawie wszyscy generałowie byli to ludzie, pochodzący z gminu, nieznający przeszkód. Chłop czy włóczęga bezdomny mógł zostać generałem... dlaczegóż nie mógł również stać się pisarzem?
Dało się to doskonale urządzić z wielką dla mnie korzyścią. Każdy z tych generałów chciał, po dobnie jak Juljusz Cezar, pisać swoje „Komentarze“. A ponieważ Cezar nie pisał ich osobiście, lecz dyktował, z tego też powodu zapewne większość ich