Przejdź do zawartości

Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Katedra cz. 2.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

15 klasztornej. Lecz kanonicy dawnych czasów mieli wiele pieniędzy; byli to wielcy panowie, nie radzi też byli żyć tu zamknięci.
— Sprzeciwili się wszyscy. Kardynał chciał ich zmusić do zamieszkania postawionego na ten cel gmachu. Kapituła wysłała skargę do Rzymu. Cisneros był gubernatorem państwa rozstawił więc straże we wszystkich portach. Uwięziono tedy kanonika-emisaryusza w chwili, kiedy wylądował w Walencyi. Pomimo to, panowie z kapituły po długim procesie, który skończył się i zakończył ich wygraną, zamieszkali poza Klasztorem — a Claverias pozostało niewykończone z tym płaskim dachem i brzydką baryerą. Wszystko to było prowizoryczne. A pomimo to w klasztorze tym mieszkali królowie! Wielki monarcha Filip II przepędził tu kilkanaście dni! Jakież to były czasy. Mając pałace w posiadaniu, królowie woleli przebywać w tych skromnych komnatach, byle być w katedrze bliżej Boga!... Jacy monarchowie, jakie narody! Oto dlaczego Hiszpania była wówczas sławniejszą, niż kiedykolwiek w owym czasie byliśmy panami świata — mieliśmy pieniądze, potęgę; na ziemi żyliśmy szczęśliwie, mając pewność, że pójdziemy po śmierci do raju.
— To prawda — potwierdził dzwonnik. — Były to dobre czasy; i żeby je powrócić wielu z nas chwyciło za broń tam w górach. Ach, gdyby Don Carlos był zwyciężył! gdyby nie było zdrajców! Czyż nie mam racyi, Gabryelu? Ty, któryś walczył wraz ze mną, możesz powiedzieć czy się nie mylę.
— Cicho bądź, Mariano — odpowiedział Gabryel z litościwym uśmiechem. — Nie wiesz, co mówisz.