Przejdź do zawartości

Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Katedra cz. 1.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nie wyobrażaj sobie Gabryelu, że temu nicponiowi brakuje chleba, że niedostatek popycha go do robienia tych wszystkich dziwactw. Pomimo to, że jest szaloną pałką w dwudziestym roku objął miejsce perrera[1], które inni dostawali po długich latach dobrej służby. Zarabia sześć pięknych realów dziennie, a ponieważ włóczy się bezczynnie po całej katedrze może pokazywać jej osobliwości zwiedzającym cudzoziemcom. Licząc napiwki, zarabia więcej, niż ja. Turyści, oglądający katedrę, uważają nas za ciekawe zwierzęta, znajdują w nas same rzeczy dziwaczne i niezwykłe; zwrócili na niego uwagę. Anglicy wypytywali go czy był toreadorem, a on... wstyd mi wyznać!... skoro zauważył, że to go robi zajmującym, wypróżniał swój worek kłamstw; jestto łgarz zawołany. Opowiadał o wielkich corridas, w których brał udział w Toledo i gdzieindziej, o bykach, które zabił. Ci gamonie Anglicy robią notatki w swoich albumach, a pewnego dnia jakaś blondynka z szerokiemi stopami naszkicowała profil tego blagiera. A on dąży tylko do tego, żeby polubiono jego kłamstwa i żeby w końcu zostawiono mu peseta[2].

— Mało go obchodzi, że ci heretycy, powróciwszy do siebie, będą obwieszczali wszędzie, jak to w katedrze toledańskiej, kościele prymasowskim Hiszpanii, słudzy kościelni, są toreadorami i asystują przy ceremoniach religijnych między jedną a drugą wal-

  1. Od perro — Pies. Ten, który wygania psy z kościoła.
  2. Peseta odpowiada (frankowi).