Przejdź do zawartości

Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Gabrjel Luna.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

brne księżyce ozdabiały białe mury aż po sklepienia. Ojciec Gabrjel patrzył na tę kaplicę, jak na swoją własność; była to kaplica de Luna. Konetabl, Don Alvaro, i jego małżonka, Donia Juana Pimental, spoczywający we wspaniałych grobach, byli jego przodkami.
Na grobowcu małżonki po czterech bokach klęczało czterech marmurowych zakonników, spoglądających z czcią na postać, leżącą na sarkofagu. Nad grobowcem nieszczęśliwego konetabla Kastylji trzymało straż czterech rycerzy de Santiago, owiniętych w płaszcze zakonne. Czuwali nad pogrzebanym tutaj swym wielkim mistrzem, którego głowę przywaliło ciężkie, kamienne wieko. Gabrjel przypomniał sobie, co opowiadał jego ojciec o posągu don Alvaro. Ongiś statua ta była z bronzu. Podczas odprawiania mszy, w momencie ofiarowania dzięki ukrytemu mechanizmowi don Alvaro schodził z grobowca i klękał z głową, zwróconą w kierunku wielkiego ołtarza. Do końca nabożeństwa trwał tak na kolanach.
Mówiono, że Królowa Katolicka kazała zniszczyć tę machinę teatralną, aby nie przeszkadzała ona wiernym w ich modlitewnem skupieniu — mówiono także, że żołnierze, nieprzyjaciele konetabla, zbuntowawszy się pewnego dnia, rozbili automat na szczątki. Od strony zewnętrznej kaplica de Luna ze swemi wielkiemi wieżami, zaopatrzonemi w blanki, przedstawiała się, jak forteca, oddzielona od katedry.
Aczkolwiek rodzice Gabrjela patrzyli na tę kaplicę, jak na swoją własność, on, Gabrjel zachwycał się bardziej kaplicą św. Ildefonsa, gdzie mieścił się grób kardynała Albornoz. Ta romantyczna postać prałata-żołnierza, Hiszpana z urodzenia i Włocha z czy-