Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

otrzymywał cd przyjaciół, dzielił między siebie a ukochaną.
Gdy Aniela po raz pierwszy otrzymała paczkę odesłała ją z powrotem, prosząc Janka, by sam ją spożył. Ale on zaprzysiągł ją, by nie zwracała wałówek, gdyż jemu nie brak niczego.
Janek domyślał się, że Aniela nie weźmie do ust strawy więziennej. Znał dobrze smak tych potraw.
Nie zapominał też o Lipie. Wspierał go jak mógł. Każda paczka żywności przechodziła przez wiele rąk. Janek oddawał ją „kalifaktorowi“, ten kucharzowi; następnie paczka wędrowała do „pralni“; z „pralni“ do oddziału dla kobiet itd Jeszcze dłuższą drogę musiała od być paczka do szpitala więziennego, gdzie Stasiek Lipa leżał przykuty do łóżka. Janek nakazał mu powiedzieć, że jedzenie posyła mu Bajgełe. Opracował już plan nowej ucieczki. Ale myśl, że Aniela pozostałaby sama w murach, powstrzymywała go od tego czynu. Bodaj w więzieniu — ale razem z nią..
Od dnia, w którym doręczono mu akt oskarżenia i zapowiedziano termin procesu, Janek żył, jak w malignie. Z niecierpliwością oczekiwał chwili, gdy ujrzy Anielę, spojrzy w jej piękne oczy.
Że ją ujrzy na rozprawie, a może zamieni kilka słów na ławie oskarżonych — co do tego był pewny. Janek znał dobrze ceremoniał sądowy i chociażby przestrzega no go jaknajsurowiej, nie wątpił, że uda mu się porożu mieć z Anielą.
We śnie czy na jawie zawsze miał przed oczyma jej obraz. Chętnie zawisł by na szubienicy, gdyby wiedział, że tym zwróci wolność Anieli.
Był przygotowany na wszystko najgorsze. Widział oczyma wyobraźni swój smutny koniec. Prokuratora, obrońcę z naczelnikiem więzienia na czele — ceremoniał, z którym jest związana egzekucja skazanego na śmierć.