Strona:Urke-Nachalnik - Gdyby nie kobiety.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ciem zaryzykować, byleby wyrwać Staśka Lipę, Anielę i Klawego Janka z rąk policji.
Cały świat podziemi żałował Janka. Każdy z nich wiedział, że Janek nie jest winny zabójstwa policjanta. To było też przyczyną, dlaczego się nim tak interesowano i postanowiono nie dopuścić, by niewinnie zawisł na szubienicy...
Proces Klawego fanka wywołał niejeden zatarg wśród ludzi nocy. Utworzyły się dwa obozy, które zwalczały się nawzajem.
Niektórzy z pośród dawnych kolegów fanka utrzymywali, że sam ponosi winę za to, że znalazł się w wiezieniu. Podzielali stanowisko Staśka Lipy i przyzna wali mu rację, że złodziejowi nie wolno unieszczęśliwiać córki złodzieja.
Inni znów rozumowali inaczej: złodziej nie powinien oddawać swej córki w ręce „frajera“. Ma już ktoś na tym skorzystać, lepiej by skorzystał swój...
Tylko co do jednej rzeczy zgadzali się wszyscy, że przede wszystkim należy ich zwolnić. Dopiero po tem — twierdzili przeciwnicy Janka — postawi się go przed sąd — „dintorię“ i wyznaczy surową karę za uwiedzenie córki złodzieja.
Ten sam komitet, który wziął na siebie piecze nad aresztowanymi: Klawym Jankiem, Staśkiem Lipą i Anielą, postarał się o dwuch najlepszych warszawskich adwokatów, którym powierzył obronę podsądnych. Klawy Janek oskarżony był o zabójstwo policjanta. Nieliczne jednostki tylko wiedziały, kto był prawdziwym mordercą policjanta. Nie wspominano nawet o tym obrońcom. Czekano na telegraficzną decyzję Krygiera w tej sprawie.
Na dzień przed rozpoczęciem procesu nadszedł od Krygiera rozkaz milczenia. I nikt z ludzi nocy nie odważył się postąpić inaczej.