Przejdź do zawartości

Strona:Tymoteusz Karpowicz - Odwrócone światło.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie masz tak ciemnej rozpaczy
w sobie na pokuszenie wodzić
pierwsze spojrzenie wody
nieodwracalnie za sobą
a z wysokości topola:
gdzie jest to poniżenie
w tobie aby mnie wynieść
na taką wysokość szumu
dla zaciekłego stania
a słońce jak widzimisię:
kto patrzeć może po mnie
z pierwszego oka łowiąc
jeszcze wcześniejsze pragnienie
to go nie słońce obchodzi
i chórem po białej grudzie:
bądź zdrowe i unerwione
bruegele drugie i ślepe
przez wąskie kładki kolorów
przeprowadź od nas pocałuj
 
a chodzi to oko po pierwsze
a widzi tylko po drugie
i lamentuje po trzecie