Przejdź do zawartości

Strona:Thomas Carlyle - Bohaterowie.pdf/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciebie, i niejeden ciężki dzień miał Tor, nie jeden dziki bój z jötunami ze skał, zanim zdołał ją taką uczynić. Teraz zaś zdaje się, jak gdybyś chciał na stronę odstawić Tora. Strzeż się, królu Olafie!“ Tak zakończył nieznajomy, marszcząc brwi, — i kiedy znowu spojrzano, nigdzie go już nie można było znaleźć. Tak odbyło się ostatnie pojawienie się Tora na scenie tego świata.
Czyż trudno zrozumieć, w jaki sposób mogła powstać taka bajka, bez czyjejkolwiek nieprawdomówności? Takim jest przeważnie sposób, w jaki bogi zjawiają się wśród ludzi: tak za czasów Pindara, jeśli „Neptun był raz widziany podczas gier Neumejskich,“ to czemże był także ten Neptun, jeśli nie „nieznajomym o szlachetnym i poważnym wyglądzie,“ stworzonym tak, aby być „widzianym?“ Dla mnie osobiście tkwi coś patetycznego, tragicznego w tym ostatnim głosie poganizmu. Tor znikł, cały świat norski się rozwiał i nigdy już nie wróci. W taki to sposób najszczytniejsze rzeczy mijają. Wszystko, co istniało w tym świecie, wszystko, co kiedykolwiek będzie istniało, musi zniknąć, a od nas zależy jedynie pożegnać je ze smutkiem.
Ta religia norska, to pierwotne, lecz poważne i surowem przejmujące wrażeniem uświęcenie męztwa (wolno ją tak określić), wystarczała tym starym dzielnym Normanom. Uświęcenie męztwa nie jest złą rzeczą! Przyjmiemy ją za dobrą, o ile należy. Nie bez pożytku też wiedzieć cośkolwiek przynajmniej o tym starym poganizmie ojców naszych. Ta stara wiara tkwi w nas jeszcze bezwiednie w połączeniu z pojęciami wznioślejszemi! Sumienne jej pozna-