Przejdź do zawartości

Strona:Taras Szewczenko - Poezje (1936) (wybór).djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
ДО М. КОСТОМАРОВА
Przełożył
BOHDAN ŁEPKI


DO M. KOSTOMAROWA

Wesoło słońce kryło twarz
W wiosennych chmurkach, uśmiechnięte.
Goszczono „czajem” nas, zamkniętych
W więzieniu, i zmieniano straż

Błękitnie mundurową. Już

I do tych drzwi zaryglowanych,
I do tych szyb zakratowanych
Przywykłem trochę, bo i cóż
Miałem ci począć? Nawet łez,

Tych krwawych, ciężkich łez, przelanych
10 

Za bardzo, bardzo dawnych dni,
Zdawało się, już nie żal mi.
Zdawało się. Ach tak, bo przecie
Wylałem tyle ich po świecie

Na puste pole... Choćby ruta,
15 

A to nie zeszło nic a nic!
I przypomniało mi się sioło
Ojczyste. Lat minęło tyle.
Ojciec i matka już w mogile...

I smutno mi, i niewesoło,
20 

Że nikt nie wspomni nawet o mnie...
Aż patrzę: twoja matka święta,
Czarniejsza od tej ziemi czarnej,
Idzie, jakgdyby z krzyża zdjęta...

Dzięki Ci, Boże, dzięki Panie!
25 

Że tej niewoli, tych męczarni
Nie mam z kim dzielić...

1847.19.V.
Petersburg.