Przejdź do zawartości

Strona:Taras Szewczenko - Poezje (1936) (wybór).djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tutaj się i urodziłam,
Tutaj podrastałam;
Nieraz z dziećmi się zabawiam

Za cmentarną bramą,
20 

To z Jurasiem hetmaniczem
W ślepą babkę gramy;
Wyjdzie pani hetmanowa,
Do pałacu woła,

Fig mi sypie i rodzynków, —
25 

Teraz tam stodoła;
Co chcę — moje, ja na rękach
Od samego rana...
A z Czehrynia gdy przyjadą

Goście do hetmana,
30 

To, bywało, poślą po mnie,
Ubiorą, obują,
Hetman mnie na ręce bierze,
Nosi i całuje...

Takem rosła w Subotowie,
35 

Jak ten kwiatek w maju,
Wszyscy lubią mnie i wszyscy
Kochają, witają,
I nikomu złego słowa,

Nikogo nie gniewam.
40 

Rosłam sobie urodziwa,
Rosłam czarnobrewa!
Wszyscy lubią mnie i wszyscy
Swatają mnie, ano

U mnie w domu, jakby na to,
45 

Już ręczniki tkano.
Jużbym te ręczniki dała,
Lecz zły los rozdzielił!
Świtem, w poście Filipowym,

W czas świętej niedzieli,
50 

Gdy wybiegłam wody przynieść...