Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Boh!
— No cóż powtarzasz — zirytował się — Boh i Boh!
Zapalił papierosa i nie patrząc na nią usiadł na parapecie okna.
— Ta dziewka — wyrzuciła ze ściśniętego gardła — ta dziewka jest twoją kochanką!
Wzruszył ramionami.
— Dobrą znalazłeś dla mnie rywalkę — dodała z ironją.
— O co ci chodzi? — zapytał obojętnie.
— Boh! Jak ty do mnie mówisz? Czem zasłużyłam na ten ton i na te obraźliwe słowa?
— Przepraszam cię, rzeczywiście nie byłem zbyt uprzejmy — zreflektował się — ale wytrąciło mnie z równowagi twoje wtargnięcie tu. Przepraszam.
Zbliżył się do niej i pocałował ją w rękę.
Usiadła na najbliższem krześle i patrzyła nań oczyma pełnemi niepokoju.
— Po co przyjechałaś z Helu? — zapytał tak, jakby nie był ciekaw odpowiedzi.
— Boh. Ty mnie nie kochasz?! — zawołała — ty już mnie nie kochasz!
Milczał.
— Powiedz... powiedz... dlaczego? Nie rozumiem dlaczego?! Czy dałam ci jakiś powód, czy się zmieniłam?
— Nie — zaprzeczył — nie zmieniłaś się. Wcale się nie zmieniłaś. Ty wogóle nie możesz się zmienić.
— Mówisz to tonem wyrzutu?
— Czy ja wiem, Al? W każdym razie nie wyrzutu. Nigdy nikomu nie robię wyrzutów i sam nie znoszę, by mnie je robiono. Nie znoszę!
Alicja chwyciła go za rękę:
— Czekaj, Boh, tu nie chodzi o scenę. Przyszłam po prostu dowiedzieć się, czy... czy... nie masz już dla mnie dawnego uczucia?...