Przejdź do zawartości

Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom II.pdf/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Upsalą zbroje i broń rodu Foentierna. Młody Foentierna jest moim kolegą i żaden z nas nie może przecież zaliczać się do ułomków. A jednak, ani on, ani ja nie mogliśmy swobodnie władać temi mieczami czy kuszami, a w pancerzach wprost nikliśmy.
— O, to jest zupełnie zrozumiałe — uśmiechnął się Japończyk — w tych warunkach higienicznych, w jakich żyło średniowiecze, wszystkie organizmy słabsze skazane były na śmierć, jeśli nie w niemowlęctwie, to w dzieciństwie. Przetrwać mogły tylko najsilniejsze. Te, dzięki nieustannemu trudowi fizycznemu, rozwijały się w olbrzymów. Z biegiem pokoleń poszczególne rody rycerskie, wskutek tego, co Spencer nazywa „przeżyciem najlepiej przystosowanych“, a Darwin „doborem naturalnym“, wytworzyła się nie tyle rasa, ile klasa ludzi silnych. Obok nich wszakże wegetowała degenerująca się klasa znacznie liczniejsza. Ta skazana była na zagładę, tak zresztą jak i pierwsza, która w miarę zmiany warunków egzystencji zarzuciła wyprawy wojenne i turnieje, a ubierała swoje matki w ciasne gorsety, tworząc wylęgarnie cherlactwa.
— Musisz to znać z literatury — wtrącił profesor:
— Oczywiście — zaśmiał się Piotr — był nawet taki okres, kiedy cherlactwo dawało jakby patent uduchowienia.
— To jest symptomatyczne. Zwróć, Piotrze, na to uwagę — powiedział Brunicki — że zawsze idee, czy prądy nurtujące daną epokę wynikają właśnie ze stanu rzeczywistości. Rozumiesz? Nie stwarzają tego stanu, lecz są zjawiskiem wtórnem, zostają spreparowane na jego usprawiedliwienie. Przyda się to i tobie, gdy zechcesz trzeźwo spojrzeć na dzisiejsze bałwochwalstwo sportowe. Powszechność, nagminność bałwochwalstwa dla siły i sprawności fizycznej jest niczem innem, jak tylko tłumaczeniem