Przejdź do zawartości

Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Czuchnowski siedział przy niej na łóżku i liczył puls.
Julka wyciągnęła wolną rękę i — żeby doktorowi nie przeszkodzić, posłała Alicji milczącego buziaka.
Wyglądała znacznie lepiej, niż rano. Oczy jej błyszczały i miała zarumienione policzki.
— Jakaż ona śliczna — pomyślała Alicja, przyglądając się jej promieniejącej twarzyczce półdziecka — półkobiety.
— Hm... — odezwał się Czuchnowski — panienka nocami nie śpi, a później jest pogorszenie.
— Ależ ja czuję się świetnie! — zaoponowała Julka.
— No, jeszcze zobaczymy, co nam termometr o tem powie. Tylko, panno Julko, proszę trzymać dobrze.
— Smakował ci obiad? — zapytała Alicja.
— Wyborny!... No więc opowiedz!... Taka jestem ciekawa. Jak cię tam przyjęto? To musieli mieć sensację! No, więc?...
— Nic nadzwyczajnego. Prokurator przedstawił mnie kolegom, później złożyłam wizytę prezesowi Sądu.
— Sympatyczni?
— Owszem.
— A masz swój pokój?
— Mam. Nieduży gabinecik.
Julka wydęła wargi.
— Niedobra jesteś, Alu. Zbywasz mnie pół-słówkami. I to tak zawsze!! Ja ci zawsze mówię o sobie wszystko, wszystko! I co robię i co myślę, a ty nigdy!... Traktujesz mnie, jak smarkatą...
Alicja z uśmiechem pogładziła kasztanowate włosy dziewczyny:
— Więc cóż ci mam powiedzieć?
— No, chociażby to, czy są tam jacy przystojni panowie?...