Przejdź do zawartości

Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Prokurator Alicja Horn tom I.pdf/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Tak! Postokroć tak! I nie ujdzie mi pani... Sama to pani wie... Musisz... musisz...
Przecie widział jej wspaniałe oczy i zachwyt ich i pożądanie.
— Musisz...
Zaśmiała się:
— Żałuję bardzo, ale nie uważam, bym musiała.
— A jednak pani dziś przyszła, jednak tańczy pani ze mną, jednak pociągam panią mocniej niż inni, niż tysiące innych. Niech pani nie kłamie, pani wie, że nie potrafi...
Orkiestra umilkła.
Przy wyjściu z ringu zapanował tłok. Posuwali się zwolna i tak znaleźli się obok stolika Brunickiego. Profesor siedział sam. Widocznie Kazia poszła się przebrać, a raczej rozebrać do swego tańca.
Niespodziewanie dla Druckiego Alicja przystanęła i z uśmiechem skłoniła się profesorowi. Ten nie wiedząc, co ma zrobić, zerwał się i również się ukłonił.
— Pan profesor mnie nie poznaje — swobodnie powiedziała Alicja — jestem dawną pańską słuchaczką...
W kącie sali powstał jakiś krzyk i tumult. Do Druckiego przecisnął się kelner i gwałtownie żądał jego interwencji. Cóż miał robić? Awantura w kącie wzmagała się...
— Przepraszam państwa na jedną sekundę — zawołał — drogi Karolu, może będziesz tak dobry i odprowadzisz panią do loży.
— Ależ naturalnie — zgodziła się Alicja. Niech pan idzie.
— Pan profesor nie przypomina mnie, a ja winnam mu wdzięczność i to dwukrotnie...
— Istotnie nie przypominam — tłumaczył się Brunicki.
— Nazywam się Hornowa. Pan profesor niedaw-