Przejdź do zawartości

Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ostatnia brygada.djvu/316

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Lekarz przerwał czytanie i przetarł wierzchem dłoni oczy.
— Męczy mi się łatwo wzrok — wyjaśnił. — No, a teraz druga depesza:
„Gdynia — tel. wł. — Tutejsze i gdańskie dzienniki wydały dodatki nadzwyczajne, jednogłośnie podnoszące bohaterstwo wyprawy i wyrażające podziw dla odwagi polskiego przemysłowca. Jednocześnie zaznaczają, iż kronika morska nie notuje podobnie szczęśliwych wypadków ocalenia się małej stosunkowo łodzi motorowej i przetrwania jej na pełnem morzu podczas burzy.
„Na powitanie pociągu z rannymi, tłumy wyległy w takiej liczbie, że duży plac przed dworcem zapełniony był po brzegi. Przybyły również miejscowe władze oraz liczni operatorzy filmowi.
„Jak nas informuje lekarz naczelny szpitala gdyńskiego, dr. Czakiewicz, stan obu ofiar morza nie budzi poważnych obaw. W chwili gdy wysyłam te słowa, w sali operacyjnej odbywa się zestawienie złamanej ręki p. Dowmunta. Całe wybrzeże jest niezwykle wstrząśnięte tragicznemi wypadkami na Helu. — Trylski“.
Doktór złożył dziennik, wziął rękę Marty, by zbadać puls:
— No, widzi pani. Dzięki Bogu, wszystko się skończy pomyślnie.
— Doktorze, ja jeszcze dziś muszę jechać do Gdyni. Niech pan robi, co panu się tylko podoba, a jechać muszę.
— No dobrze, ale ja pani bez opieki lekarskiej nie puszczę. W takim razie pojedzie pani z moim asystentem, doktorem Zawadą.
Wieczornym pociągiem odjechali we trójkę do Gdyni.
Jeżeli straszne wypadki helskie dla wszystkich były tragedją, czemże musiały być dla niej, dla Marty, która znała tajemnicę Andrzeja i Ewy, która wiedziała, jaką rozpacz przeżył Andrzej, która drżała teraz na