Przejdź do zawartości

Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ostatnia brygada.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kające przed stacyjką konie ruszyły teraz tęgim kłusem, chcąc rozgrzać skostniałe na mrozie mięśnie.
Do Ostapówki, według okreśenia furmana, było dziesięć wiorst z hakiem. Andrzej wiedział, że taki „hak“ może się rozciągnąć i na drugie dziesięć, to też sadowiąc się w sankach dobrze otulił się dachą i baranicą. Minęli kilka wsi, ledwie wystających czubami cht z pod śniegu, skrócili sobie drogę przez jezioro i wjechali na pagórek, skąd już widać było Ostapówkę jak na dłoni.
Pomimo mrozu furman gadał nieustannie. Opowiedział Dowmuntowi, że ich pan jest ciężko chory — powiadają — od raków, że pani, to „duże dobraja pani“, że Ostapówka należała dawniej do hrabiego Szuwałowa, a później była „kazionna“, a później ją rozparcelowano dla osadników wojskowych, a pan poseł, jako najważniejszy, dostał ośrodek i jeszcze jedną działkę, „bohaćko ziemi“.
Wjeżdżało się przed zabudowania folwarczne, od których owiała ich fala ciepła. Wreszcie sanki zatrzymały się przed podjazdem. Chłop zeskoczył i zaczął odpinać baranicę. Andrzej rzucił okiem na ganek i przetarł oczy.
Na ganku stał wsparty na strzelbie chłopak lat może trzynastu, chłopak w myśliwskiej kurtce i patrzył nań badawczo parą dużych niebieskich oczu.
Dowmunt przetarł powieki. Halucynacja?… Na miły Bóg… Przecie to ten chłopak z fotografji, którą Marta powiesiła w swoim buduarze…
Tymczasem chłopak zniknął za drzwiami.
— Słuchajcie — chwycił furmana za rękaw — kto to był? Co?
— Da nasz panycz. Win worony strelaje.
Andrzej nic nie rozumiał.
— Panicz? Syn pana Żegoty?
— A nu. Wiadoma, — potwierdził chłop.
Wziął walizkę i ruszył do wejścia. Dowmunt szedł za nim. W przedpokoju wyszedł na jego spotkanie mały siwy Żydek:
— Pan Dowmunt? — zapytał. — Wszak prawda?