Przejdź do zawartości

Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Ostatnia brygada.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

my rolnej, albo socjalista do zmniejszenia podatków bezpośrednich? Nie, bracie, przecież tu siedzą politycy, każdy z nas ma swoje wyrobione poglądy, a jeżeli nie ma, to tembardziej będzie udawał, że ma, i że nie zmieni ich za żadne pierniki.
— Pocóż zatem dyskusje? — dziwił się Dowmunt.
— Pro foro externo. Dla maluczkich, dla społeczeństwa. Taki obywatel lubi przeczytać w dzienniku, jak tam walczą i usiłują się przekonywać wybrańcy narodu. A uda mi się w sejmie sprytną mowę powiedzieć, ci i owi przeczytają, ot i masz już paru zwolenników. A tutaj? — Tutaj, bracie, wszystko zdecydowane jest zawczasu na posiedzeniach klubowych. Tam się toczą istotne dyskusje. Dlatego, widzisz, miejsce leaderów są puste, bo prezydja stronnictw obradują.
Na dole tymczasem uciszyło się. Na trybunie ukazał się tłusty, wysoki blondyn i, przezrzucając notatki, zaczął przemówienie. Z wszystkich ław powstawali posłowie i czemprędzej wychodzili z sali. Zostało ich zaledwie kilkunastu, zajętych wertowaniem dzienników.
— Chodźmy, — odezwał się Żegota. — Ten Puczyński, to drewniana piła.
— Kto to jest?
— Centrowiec, uważasz, będzie ględził o konieczności pojednania, kompromisu… Chodźmy do bufetu. Ten to zawsze gada do lampy.
W bufecie był taki ścisk, że z trudem przecisnęli się do stolika, gdzie znalazły się jeszcze dwa wolne krzesła. Siedziało tu kilku posłów i kilku wyższych oficerów. Andrzej znał wszystkich prawie, gdyż spotykał ich u Kulczów.
Mówiono o jakiemś polowaniu w Spale. Teraz jednak pułkownik Zawada-Ryś zmienił temat i zaczął wychwalać projekt posła Kołkiewicza założenia nowego dziennika, „Ale bojowego na całego“ — powtarzał co parę zdań.
— Ot i pan — zwrócił się do Dowmunta — dałby na to ze sto, powiedzmy, tysiączków.