Strona:Tadeusz Boy-Żeleński - Markiza i inne drobiazgi.pdf/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Chucie wiodą!“ i dalej w podobnym sposobie,
Ba, niechaj świat tam o mnie gada co chce sobie,
Kocham cię, ja, dziad stary, ciebie, też nie dziecko,
Miłością, co, jak wiosna, wykwitła zdradziecko,
Nagle, i jednem tchnieniem objęła nas cudnie,
Z mym zmierzchem łącząc, droga, twoich lat południe.

Och, to południe! ileż więcej budzi chętki
Od młodzieńczej kibici sprężystej i giętkiej,
Od lat dwudziestu, smacznych, lecz w jurnej swywoli
Zbyt rączych, by me zmysły upoić dowoli!
Ty, prosta i z natury rzeczy ochłodzona,
(Co nie wadzi, iż czasem z wezbranego łona
Szczerej żądzy wykipi war po sam ostatek)
Ty umiesz wdzięków twoich dźwigać boski statek:
Jako broń wyćwiczony żołnierz nosi godnie,
Tak ty powabów swoich zażywasz swobodnie.

A twój rozsądek, humor i wesołość przytem!
Ach, jak trzeźwa i jasna i najmniejszym zgrzytem
Niezmącona! Te rady mądre, zaprawione
Niby gniewem, co w śmiechu się kończy jak one!

Jakiż prospekt twe wszystkie zalety rozpowie!
Te słówka strzelające paradnie w rozmowie,