Przejdź do zawartości

Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 4.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
28
SZPIEG

— Los móy pogorszyć się iuż nie może, odpowiedział Henryk, lecz zaciągnąłbym nader ważne obowiązki, gdybyś ty poświęcenie swoie, własną miał przypłacić zgubą.
— Cokolwiek mnie spotkać może, przyrzekłem cię ratować, a przyrzeczenia mojego nigdy nie zawiodłem.
— I komużeś ie uczynił?
— Nikomu.
— Koń gotowy! zawołał szyldwach drzwi nie otwieraiąc.
Harwey rzucił okiem na Henryka, dał znak ręką aby udał się za nim, i sam piérwszy wyszedł. Odgłos dzikiego charakteru, przyiaciela i towarzysza powszechnie szanowanego Brawlducka, doszedł w prędce do kurdegardy i sprowadził kilkunastu dragonów, którzy wybiegli zabawić się kosztem Wielebnego.
— Dzielnego masz bieguna móy oycze, rzekł ieden z nich, obrok duchowny widać