Przejdź do zawartości

Strona:Szpieg - romans amerykański Koopera t. 1.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
194
SZPIEG

Wyszedł spoyrzawszy raz ieszcze na Franciszkę, która saméy sobie wyrzucać zaczęła, iż go zrazu o oboiętność posądzać mogła.
Z przybyciem swoiém na pole bitwy, dowiedział się iż szczątki Angielskiego woyska udały się ku zachodowi, celem odzyskania swych statków, na których wylądowali, iako téż dla powrócenia na nich do New-Yorku. Zamiarem przeto było Kapitana Lawtona, aby im przeciąć kommunikacyą od morza, i nie dopuścić odbicia od stałego lądu, na którym mogliby zniszczyć do reszty iuż i tak o połowę zmnieyszone ich siły. Major iednak z innéy zupełnie strony krok ten za zbyt szkodliwy dla siebie uważał; raz że piechota Angielska przechodziła przez góry, obwarowane skałami, na których kawalerya bez znacznéy straty attakowaćby nie mogła: drugi raz, że inny korpus nieprzyjacielski, pokazał się na pograniczu New-Yorku: