Przejdź do zawartości

Strona:Stary Kościół Miechowski.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Właśnie wtenczas w Gliwicach żył niejakiś Gali,
Sławny kupiec, nie taki jak handlarze mali,

545 
Co za sześć złotych kupią, za talar przedają,

Gdyż w sklepach tylko śledzie, sól i wódkę mają.
On przez Bytom i Czeladź jeździł do Krakowa
Po towar. W sprawach tylu wspierała go głowa
I ręce Ignacego Domesa, którego

550 
W sklepie czeladzkim miewał za zastępcę swego.

Jak Jakób u Labana, tak on u Galego
Nie zaspał chleba w piecu! Oszczędność i praca
W związku z bogobojnością wszystkich ubogaca.
Domes u pryncypała oszczędził grosz spory

555 
I zakupił miechowski dwór, pola i bory.

Przybrał się do nas z żoną i dwiema córkami,
Z Teklusią i Marysią, a tak między nami
Szczep Domesów tak błogo krzewi się i rośnie
Jak lipa rozłożysta w lubej polskiej wiośnie.
 

560 
Aleć Teklusia ciągle do Polski tęskniła,

Bo w Czeladzi już dawno sercem polubiła
Osłońskiego, w urzędach wielmożnego Pana;
Jemu więc w Imię Boże od rodziców dana,
Zamieszkała w Czeladzi, a później w Siemoni.

565 
Aż oto śmierć nieczuła, która wszystkich góni,

Wydarła ją z rąk męża; Teklusia umarła!
Jak ta strata pierś męża śmiertelnie rozdarła,
Stąd poznacie, że wdowiec smutkiem przyciśniony,
Jakby przyrósł do trumny ukochanej żony,

570 
Szedł za nią, gorzko płacząc, jak dziecko sierota,

Aż tu przed tej kaplicy zardzewiałe wrota.
Tu pogrzebał jej ciało, tu się rozestali,
Którzy sobie dozgonną miłość ślubowali!
Mąż wrócił do ojczyzny, a żona do matki.

575 
Chociaż bowiem w małżeństwie opuszczają dziatki

Rodziców, przecie sercem zawsze są złączone