Przejdź do zawartości

Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce T. 1 Cz. 2.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mu w podróży i obozie, a na sejmie, w senacie i na sądach stawał tuż przy tronie. Przez niego dopraszali się posłowie zagraniczni posłuchania i on ich wprowadzał, on też prośby i podania prywatne przedkładał królowi.
Długo bo lat 14 od śmierci Marcina Leśniowolskiego, kasztelana zarazem podlaskiego († 1593), wakowała ta godność; Piasecki a za nim tłum historyków twierdzi, że Bobola „wyniesiony został na ten urząd za orędownictwem kapłanów Towarzystwa Jezusowego“ za to „że im we wszystkiem był powolny“. Krucha to zaiste musiała być protekcya, kiedy na jej skutek aż 14 lat potrzeba było czekać. Czy jednak Jezuici istotnie protegowali Bobolę, czy on wogóle czyjejkolwiek protekcyi potrzebował, czy gdyby był chciał, nie mógł wnet po śmierci Leśniowolskiego uprosić sobie u króla podkomorstwo i tuzin starostw? Toć był wiecznie przy nim, a król go tak cenił, że obdarował złotym dużym łańcuchem z własnem popiersiem, jakim tylko czterech innych w całej Polsce odszczególnił i nadał trzema starostwami: pilzneńskiem, dybowskiem i gniewkowskiem, więc chyba cudzego patrocinium nie potrzebował.
I to mu też świadectwo dał następca Skargi w królewskiem kaznodziejstwie, O. Bembus w swej mowie pogrzebowej. „Na ten się urząd ani prośbami swemi, ani promocyami, ani praktykami nie wcisnął, niegodnym się być rozumiejąc, aż od pana (króla) samego na się włożony koniecznie nosić musiał“.
Oprócz innych pięknych przymiotów, cechowała Bobolę, zgadzają się na to wszystkie współczesne świadectwa, nie przeczy Piasecki, rzadka bezinteresowność: „miał język niezakupiony chciwością upominków, za nieprzyjaciela cnoty swej poczytywał, który się pieniądzmi o cnotę jego kusił; często mawiał, iż kto na podarki chciwy, u tego cnota przedajna“[1].

Wychowany na dworze hetmańskim w wielkiej czci dla królewskiego majestatu, przywiązany do osoby króla, któremu służył, czy nim był Zygmunt August, czy Henryk lub Batory, przeniósł tę cześć i przywiązanie na Zygmunta III., który mu to odpłacał łaskawością a powiedzmy i szacunkiem, bo ten

  1. Bembus. Wizerunek prawdziwego szlachcica.