Przejdź do zawartości

Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce T. 1 Cz. 2.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

uwięzić kazał. Więc w swej osobie widział upośledzone i pokrzywdzone wszystko różnowierstwo i pod hasłem obrony tolerancyi religijnej gromadził koło siebie niespokojne i niesforne głowy dyssydenckie z Litwy i Polski całej[1].
Z takich głów płytkich, bałamutnych a burzliwych i z dyssydentów złożony rokosz, nic dziwnego, że wystąpił wrogo przeciw Jezuitom, którzy przykładem swym, słowem i piórem bronili powagi tronu, uczyli poszanowania władzy i posłuchu prawom. Za pretekst tej antijezuickiej nienawiści służyła okoliczność, że ich uważano za serdecznych przyjaciół austryackiego domu, któremu oni istotnie mieli wiele do zawdzięczenia i jako dom katolicki szanowali. A właśnie ku austryackiemu domowi, dzięki znów przeważnie mowom Zamojskiego na sejmach 1589, 1590, 1592, 1603 i 1605, nurtowała w narodzie, nawet w obozie katolickim, powszechna niemal nieufność, u rokoszan jawna niechęć i podejrzewanie go o machinacye na złotą wolność, ba! na całość rzpltej. Na wzór Zamojskiego popisywał się Zebrzydowski swą antypatyą austryacką przed „cną bracią“ i napoił nią innych Katolików rokoszan.
Bądź co bądź jednak, pierwszy to wypadek, że obok różnowierców, także Katolicy zarzuty i skargi przeciw Jezuitom podnoszą i wygnania ich z głównych miast domagają się. Dotąd bowiem katolicy, tak duchowni jak świeccy, nietylko sprzyjali zakonowi, ale brali go też w obronę przed każdą napaścią heretycką. Symptom to znaczący; nie zaniedbał go podnieść na sejmie 1607 r. aryanin Gorajski, dowodząc, że gravamina na Jezuitów układali pod Sandomierzem nie różnowiercy, ale Katolicy sami.

Asumpt do rokoszu wziął Zebrzydowski z powtórnego małżeństwa króla z rodzoną siostrą pierwszej swej żony, Konstancyą austryacką, któremu był przeciwny i listem z dnia 19 lipca 1604 r. jako senator zaklinał króla, aby od tego przedsięwzięcia odstąpił. Wiemy, że i ks. Skarga odradzał królowi to małżeństwo, jako w zbyt blizkiem pokrewieństwie, a gdy król trwał przy swojem, prosił o uwolnienie z urzędu kaznodziei królewskiego, pozostał jednak na nim z rozkazu jenerała. Długo, bo

  1. Łubieński str. 58.