Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce T. 1 Cz. 2.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dopiero jednak 26 stycz. 1606 orszak carowej, do którego się później przyłączył orszak posłów od króla i rzpltej do Dymitra, Oleśnickiego i Gosiewskiego, ruszył w drogę do Moskwy, wlókł się blisko cztery miesiące, stanął w stolicy 12 maja. Maryna od lat najmłodszych duchowne dziecko i penitentka OO. Bernardynów samborskich, czterech z tych zakonników zabierała z sobą do Moskwy. Ale nuncyusz Rangoni żądał, aby ktoś świadomszy zakulisowych wypadków, odpowiedniejszy trudnościom sytuacyi, towarzyszył młodej niedoświadczonej pani, był jej niejako ochmistrzem i doradcą, a przytem, aby wybadał zamiary i chęci Dymitra. Wybrał na to O. Sawickiego, męża ze wszech miar poważnego i roztropnego, do którego i Dymitr miał zaufanie wielkie, przedstawił go papieżowi, a ten przez kardynała Borghese polecił temuż Ojcu, aby jako kapelan orszaku carowej Maryny towarzyszył jej do Moskwy.

Tak się też i stało; jechał z nim braciszek Wawrzyniec Opoczny. Spowiednikami carowej pozostali OO. Bernardyni[1], acz się od czasu do czasu u O. Sawickiego spowiadała. Przyłączył się on do jej orszaku w drodze w Dębowcu 28 stycznia i dzień po dniu spisywał dokładny diariusz podróży, z którego czerpał swe opowiadanie O. Wielewicki, autor diariusza domu professów św. Barbary[2]. Orszak ruszywszy 26 stycz. z Krakowa, na Dębowiec, Krosno, Sącz, Chyrów, stanął 10 lutego w Samborze. Tu się zatrzymał do końca miesiąca, bo wda Mniszech, wódz orszaku, ostateczne do tak dalekiej podróży czynił przygotowania. O. Sawicki bawił przez ten czas we Lwowie. Dnia 1 marca ruszono z Sambora w pochód; od 8—14 marca wypoczywano w Lublinie. Tu (10 marca) witało carowe i jej ojca kolegium i szkolna młodzież oracyą łacińską i wierszami. Wielkanocne święta spędzono w Słonimie; O. Sawicki kazał w parafialnym kościele wobec carowej i jej dworu. W drugi dzień świąt, 27 marca, posunięto się do Miru. Zastano tu świątkującego legata papieskiego, hr. Rangoni, wracającego z Moskwy. O. Sawicki zasięgnął od niego wiele ciekawych informacyi; niestety, przekonał się potem, że legat w zbyt różowym

  1. Nie byli oni niechętni O. Ławickiemu, ale gdyby go nie było, znieśliby to obojętnie. Wielewicki II, 120.
  2. T. II, 104, 110, 119—121, 129—133, 144—147.