Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce T. 1 Cz. 2.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

że nie był mu dany tytuł cesarski; ledwo się dał nakłonić, że je wreszcie przyjął i odczytać pozwolił, ale naprzód ułożył się z Gosiewskim, że tak postąpi[1]. Teraz też, korzystając z życzliwości hr. Rangoniego, który w powrocie do Rzymu zatrzymać się miał dłużej w Krakowie, wręczył mu łacińską „instrukcyą do Najjaśn. króla polskiego“ i prosił, aby był tłumaczem uczuć jego u Zygmunta, mianowicie jak wielkie jego jest zdziwienie, gdy go słuchy dochodzą, że w Polsce wątpić poczynają o szczerości jego przyjaźni. Są to złośliwe plotki; on, Dymitr, pomny, ile Zygmunt łask mu wyświadczył, czci go i kocha nie jak przyjaciel przyjaciela, ale jak syn ojca. Gdyby on jakiekolwiek złe żywił dla króla zamiary, to wiedziałby o nich pierwszy kże Karol sudermański. Że jednak z tym afektem do Zygmunta kryć się musi przed bojarami, owszem udawać niechętnego mu, bo podejrzewają go, że chce odstąpić niektóre prowincye carskie (Smoleńsk, Siewierz, Czernichów) polskiemu królowi.

Nic więc dziwnego, że i wobec Jezuitów podwójną grał rolę Dymitr. Potrzebował ich w Polsce i w Rzymie, obawiał się ich wpływu, który przeceniał, więc ich upewniał o swej niezmiennej łaskawości, podnosił ich poświęcenie, obiecywał kolegia. Ale bądź co bądź oni mu byli w Moskwie niedogodni, samą swą bytnością kompromitowali go wobec bojarów, więc udawał obojętność, unikał ich towarzystwa, przechylał się do heretyków, co znów oni poczytali mu za zmienność i surowo sądzili jego zamiary i czyny. Przyszło do tego, że w połowie lutego 1606 jedyny jaki pozostał w Moskwie Jezuita, O. Cyrowski, przerażony wieściami, szerzonemi w Polsce przez Aryanów, jakoby Dymitr był protektorem i wyznawcą ich sekty, prosił u niego o posłuchanie. Źle trafił, bo sekretarz carski, Buczyński i bojar, zastępca marszałka Massalskiego, byli obecni rozmowie. Car też nie miał ochoty do dyskursów o religii, pytał gorączkowo, czy nie nadeszły jakie listy od O. Ławickiego, który wśród srogiej zimy przebierał się przez Alpy do Rzymu; chwalił poświęcenie Jezuitów w obozach, przypomniał, że oni to po

  1. Hirschberg, 153—158.