Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce T. 1 Cz. 1.djvu/316

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niecznością, okrywającą i króla i wojsko niesławą. Rozumiał to król, więc wezwawszy coprędzej legata „który 5 października na południe do obozu przyjechał i zarazem zsiadł do pana hetmana“, pytał niecierpliwie, jakie warunki pokoju od cara przywozi? Były te same, co przywieźli carscy posłowie królowi do Połocka: car oddawał Inflanty, oprócz nadbrzeżnych miast i zamków, żądał oddania zdobytych w swym kraju zamków, krom Połocka, „sądzi bowiem, że zima nadchodzi ostra bardzo w tych tam stronach, że wojsko pierwszych nawet mrozów nie wytrzyma i król będzie musiał na zimowe leże je rozpuścić, że jak lat poprzednich, tak i teraz do Polski na sejm wróci i od oblężenia odstąpi. On zaś wynajdzie łatwo środki do dalszej wojny i wstrzymania króla w jego zapędach“. Rachuby cara nie były bezpodstawne. „Król jednak stanowczo oświadczył, że nie odstąpi od Pskowa, dopóki go nie zdobędzie lub całych Inflant car nie odda“[1].

Były to już pierwsze dnie października i pierwsze mrozy, udaremniające wszelkie ziemne roboty koło podkopów, dokuczające wojsku w namiotach i demoralizujące je do reszty; zdobycie Pskowa przy braku prochu i piechoty było wprost niemożliwe. Inflant całych car nie odda, Inflant całych domaga się król polski, jeden z nich musi ustąpić — i tu rozpoczyna się właściwa mediacyjna rola legata. Afektem i czcią lgnął on do króla, który już tyle dał dowodów przywiązania swego do Stolicy św. i sprawy katolickiej. O carze wyrażał się oględnie, bronił nawet wobec Polaków przed zarzutami srogości i barbarzyństwa, czem tylko popadł u wielu w podejrzenie stronniczości[2], ale w duszy szanować go nie mógł; dwulicowość i obłudę

  1. Heidenstein II, 78.
  2. „Possevino u drugich w podejrzeniu, że nie szczerze działa. Moskiewskiego cara pod nieba wynosi. Nie widziałem w nim, prawi, barbarzyństwa takiego, jako ludzie mówią. Kto sprawy jego ze sprawami wojska tego (polskiego) porównuje, daleko tam większą bojaźń bożą znajdzie. Stąd mu się podoba kniaź, że co słowo, to się przeżegna, a obrazków koło niego pełno. Wie zły duch jako już i Jezuitom ufać. Mówią drudzy, że potem nic nie było słać go do Moskwy“. (Dziennik Piotrowskiego 186). „Legat popełnił istotnie błąd wielki. Po swym powrocie ze Staryey, czy dla podniesienia emulacyi, czy też dla wzbudzenia zaufania, z szczególną lubością zaczął wy-