Przejdź do zawartości

Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/570

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

saniu, że opowiadanie porusza tematy dla polskiego czytelnika katolickiego całkowicie obce i niezrozumiałe. A przecież tekst zmaga się z odwiecznym i centralnym problemem chrześcijaństwa, którym jest pochodzenie i funkcja Zła w Boskim planie zbawienia. Skłonny więc byłbym podejrzewać, że w tej egzotycznej szacie ukryte są sprawy o wiele nam bliższe, niż się to na pierwszy rzut oka może wydawać. Mamy na ten temat ciekawe świadectwo samego autora w postaci listu do siostry z lutego 1966 roku.

„Przeznaczony dla tej części (Barwinkowego wianka) rozdział «Samael w niebie», co miałoby oznaczać nową koncepcję zła i szatana. Raz jeden młody rabin przeczytał mi podobną historię, pochodzącą zresztą z owego okresu, kiedy niejako równolegle w żydostwie i chrześcijaństwie formowały się koncepcje zła, piekła i szatana. Przedostatni papież bardzo sobie życzył, aby puścić w obieg koncepcję nową. Możliwe, że ta moja, to znaczy przeze mnie odszukana, odpowiadałaby mu. W zasadzie jest ona bardziej optymistyczna. Zresztą podobno, jeśli można się dowiedzieć o tym z dziejów Ojców Kościoła, koncepcja Orygenesa także nie jest taka pesymistyczna, jak ta, którą dzisiaj wyznajemy. Nowością jest to, że piekło podobno nie jest wieczne i że także szatan może być zbawiony i to dzięki interwencji ostatniego człowieka. Sądzę, że i Ciebie to zainteresuje, tym bardziej iż myślę sobie, że w sferach kościelnych znajdzie to zainteresowanie i uznanie.“


∗             ∗

Niewątpliwie (niewątpliwie, gdyż wiadomo o tym zarówno z esejów i szkiców, jak i z korespondencji) przyświecała Ojcu memu idea, że Polska — choć w porównaniu z Rzecząpospolitą przedrozbiorową zmniejszona do granic tak zwanych etnograficznych — ma prawo i obowiązek podjąć całą spuściznę tej ostatniej. Jego „bliższa ojczyzna“, w której dożyły do jego czasów trzy główne tradycje: szlachecka, pasterska wolnych chłopów i żydowska wydaje się tutaj całkiem niezłym wzorem, „mikrokosmosem“, wskazówką na przyszłość. W tym przekonaniu należy podjąć wszystkie dobre tradycje. Jeśli więc pisze o Jekelym (a gdzie indziej znów o Baal Szem Towie), że nie chcieli oni zrzekać się niczego z dotychczasowej nauki, lecz przeciwnie, pragnęli ją jeszcze rozszerzyć, uzupełnić, to można w tym chyba widzieć też własne przeświadczenie autora (a nawiasem mówiąc także echo słów z Ewangelii św. Mateusza: „Nie mniemajcie, żem przyszedł, aby znieść Zakon lub Proroków. Nie przyszedłem znosić lecz wypełniać“), że nie powinniśmy się zrzekać żadnej z naszych dobrych tradycji, uwa-