Przejdź do zawartości

Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Brzemię żywota i wielu żywotów
Raz jeszcze dźwignąć, i nieraz jam gotów,
By was podziwiać Plejady, Oriony!
Wzrastać w podziwie, by podziwu chwile
Z godzin w dnie rozsnuć, w żywoty strudzone,
Aż wiosną wzlecę, aż pszczołą zatonę,
W niebie rozkwitłym, w gwiazdotrysków pyle.

Swoim zwyczajem zaczął się troskać. Zazwyczaj myślał z troską o wielu przyjaciołach i osobach należących do rodziny przyjaciela. Obecnie myślał z troską o gościach. Podążał za wiatrem ku tym miejscom, do których wiatr leciał naprzeciw gości. Jaka będzie pogoda? Jaka jazda po wietrze? Co pokażą wody Rybnicy, co Bukowiec, a co Waratyn?