Przejdź do zawartości

Strona:Stanisław Tarnowski - Czyściec Słowackiego.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Dante do Słowackiego.

Duchu cierpiący! mój mistrz mi objawił,
Za jakie winy, i w jakiéj pokucie
Najwyższy sędzia tutaj cię postawił.

Rzewne mam w sercu dla ciebie współczucie,
I radbym przyjść ci z pomocą w tę porę:
Gorżkie być musi takiéj strawy żucie!

Myślałem kiedyś, że maggior dolore
Niema, jak szczęście wspominać w niedoli.
Słowo to było, jak widzę, zbyt skore.

Bo kto poetą zrodzon z bożéj woli,
Udanych natchnień czytać musi twory,
To męka jego może nie mniéj boli.

Więc jeśli przejdę na niebieskie dwory,
I jeśli Pani moja mi pozwoli,
Złożę świadectwo tam twojéj pokory.

Może Bóg czyśca otworzy zapory.


Po stroméj ścieżce odchodzi ostrożnie
Słowacki klęka i mówi pobożnie.


Słowacki.

Panie Boże na wysokiem niebie
Widzisz, że nie proszę sam za siebie.
Karz mnie według rozkazania twego,
Karz choćby do dnia sądnego,
Każ mi czytać więcéj jeszcze
Co nabazgrzą tacy wieszcze: