Przejdź do zawartości

Strona:Seweryn Goszczyński - Dziennik podróży do Tatrów.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
NA SKALE TURNISKA. — GÓRY JAKO POLE DLA POEZYI.
29 Czerwca 1832.

Lubię bardzo te skały. Odróżniają one tę górę od wszystkich okolicznych, nadają jéj pewną dzikość. Drzewa rozsypane po nich, tworzą cień i ustroń przychylną głębszym myślom.
Niedaleko mam grotę, któréj, według wiary miejscowéj, duch strzeże. Głęboka w tém prawda. Coż jest czego-by duch nie strzegł? gdzieby na dnie duch niemieszkał? gdziebyśmy się mogli przedrzéć, cobyśmy mogli posiąść, nie porozumiawszy się wprzódy z opiekuńczym, panującym tam duchem? W duchu jest źródło i zagadka wszelkiego życia, wszelkiego istnienia. Całe stworzenie widome i niewidome jest czém jest przez Boga, przez Ducha Bożego. Człowiek jest człowiekiem przez ducha ludzkiego, przez część ducha Bożego. Cóż nas upoważnia twierdzić, że skała także, że kamień także niéma swojego ducha? Jest